Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
ŻyczenieGianfrancaniespełniłosię.
Kiedywrócilidodomu,Carla,ubranawpokryty
cekinamikostiumpielowy,najwidoczniej
przeznaczonybardziejdoeksponowaniaidealnegociała
niżywaniawbasenie,spytaGianfranca,czydałby
sięuprosićizabrałjązesobąhelikopteremnastępnego
ranka.
Myślałem,żemaszjakieśpilnesprawy
dozałatwienia.
Nie,jestemcaładotwojejdyspozycji
odpowiedziała,najwyraźniejniezauważając
oczywistejsugestii.Asłużbajużwróciła,więcnie
musiszchowaćsięwkuchni.Obajjesteściedziwakami
mruknęła,potrząsającgłową,potemzpięknym
uśmiechempoprosiłaGianfranca,byposmarowałjej
plecykrememzfiltrem.
Dianazesztywniała,instynktowniezacisnęłapięści,
gdyzobaczyławmyślachdłonieGianfranca
narozgrzanej,gładkiejskórzetamtejkobiety.
Niesądzę,bygroziłocipoparzenie,Carlo.Jestwpół
dosiódmej.
DianarzuciłaCarlibladyuśmiechipodążyła
zamężemdośrodka.
NiebądźtakiniegrzecznydlaCarlisyknęła.
Uniósłbrew.
Chcesz,żebymsmarowałkrememinnąkobietę?Nie
sądzę.Widziałemtwojątwarz.Wepchnęłab
dobasenu,gdybymspróbował.Niesprawiał
wrażenianiezadowolonegoztegopowodu.