Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Gdywkońcuwyszłamzlasu,kolanadygotały
mizwysiłku.Kurczowozaciskanenanogachłanidłonie
zesztywniałyizdrętwiałyjużdawnotemu.Niknąceciepło
martwegozwierzęcianamoichbarkachprzegrywało
walkęzcorazsilniejszymmrozem.
Światwokółmniezalewałycorazgłębszecienie,
przecinanetylkogdzieniegdziesmugamiciepłegoświatła,
sączącegosięprzezszparymiędzyokiennicaminaszej
mizernejchaty.Mójmarszprzypominałprzedzieraniesię
przezżywyobrazulotnachwilabezruchu,błękitpowoli
przechodzącyprzezgłębokigranatwatramentową
ciemność.
Jużtylkoniemalobezwładniającygłódmobilizował
mniedostawianiakolejnychkroków.Wmiaręzbliżania
siędodrzwidobiegałymniecorazwyraźniejszegłosy
moichsióstr.Niemusiałamsięnawetwsłuchiwaćwich
paplaninę,żebywiedzieć,oczymmówią.Napewno
szczebiotałynatematjakiegośmłodzieńcaalbowstążek,
którewidziaływwiosce,wczasiekiedypowinnybyły
rąbaćdrewnonaopał.Pomimotoprzywołałamuśmiech
natwarz.
Obtupałamśniegzbutównakamiennymprzedprożu.
Odszaregostopniaodpadłokilkakawałkówlodu,
odsłaniającwyblakłeznakiprzeciwzłemu.Ojciec
przekonałkiedyśprzechodzącegoprzezwieśszarlatana,
abywyrysowałznakimającechronićprzedczarami
wzamianzajednązeswoichdrewnianychfigurek.Ojciec
takrzadkomógłcośdlanaszrobić,żeniemiałamserca
powiedziećmu,znakiuczynioneprzeztamtego
człowiekabezużyteczne...Śmiertelnicyniepotrafili
władaćmagią.Niemielinadludzkiejsiłyaniszybkościfae
wysokiegoroduczyinnychmagicznychistot.Takczy
inaczejmężczyznatwierdzący,żewjegożyłachpłynie
krewdawnychwładcówczarodziejskichistot,wyryłróżne