Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział5
Słaniającsięnanogach,udałamsięzpowrotem
dopałacudwiegodzinypopółnocy,zbytwyczerpana,
bydotrwaćdoświtu.
Zwłaszczażespostrzegłam,wjakisposóbpatrzy
namnieTamlin,iprzypomniałamsobietenświtrok
temu,kiedymnieodwiódłodogniskipocałowałprzy
wschodzącymsłońcu.
PoprosiłamLuciena,bymnieodprowadził.Zrobił
tobardzochętnie,ponieważodkądloswybrałmujuż
towarzyszkę,przestałwykazywaćjakiekolwiek
zainteresowanietowarzystwempłciprzeciwnej.Dotego
Ianthacałydzieńusiłowałagoprzydybaćiwypytaćoto,
cosięzdarzyłopodczasceremonii.
Przebrałamsięwkoszulęnocnącienkiewdzianko
zmnóstwemkoronek,którekiedyśzałożyłamdla
przyjemnościTamlina,aterazwybrałamzpowodu
pokrywającegocałąmojąskórępotupoczymopadłam
nałóżko.
Przezbliskopółgodzinymiotałamsięwpościeli.
Attor.Tkaczka.MojesiostrywrzucanedoKotła.
Wszyscyoniwirowaliifalowaliwokółmnie.Pozwoliłam
im.
Większośćfaewciążświętowała,gdywydałamzsiebie
krótkiostrykrzyk,odktóregozerwałamsięnarówne
nogi.
Sercełomotałomiwpiersi,kościdrżałyodjego
dudnienia.Otworzyłamdrzwi,spoconaipółprzytomna,
iprzeszłamnadrugąstronękorytarza.
Lucienotworzyłpodrugimpukaniu.
Słyszałem…Cosięstało?
Przyjrzałsięmi.Źrenicazdrowegookarozszerzyłasię,
gdydostrzegłmojepotarganewłosy,przepoconąkoszulę.
Przełknęłamślinęispojrzałamnaniegozniemym
pytaniemwypisanymnatwarzy.Kiwnąłgłowąicofnął