Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Będę,dziadku.–Odwzajemniłauśmiech.–Napewno.
–Wystarczy,żezrozumiesz,niebędzietołatwe…–rzekł.
–Todługahistoria.
–Mamyczas–odpowiedziała.–I…nicjużniebędzietrudniejsze
odtego.–Wskazałanaswojenadgarstki.
Maurycywestchnął,obrałjednąmandarynkę,podałJuliiizaczął
mówić.Niebyłświadkiemwieluzdarzeń,znałjezopowieści.
Zopowieściniepozbawionychemocji,nacechowanychsubiektywnym
spojrzeniem,namiętnościąichęciązemsty,miłościąinienawiścią,
życiemiśmiercią…
I.DieFreieStadtDanzig/Wolne
MiastoGdańsk,1934
MariaTarnowskastałanamościeizastanawiałasię,czynielepiej
byłobydlawszystkich,gdybyrzuciłasięwodmętyMotławy.Mocno
zaciskaładłonienabarierceirozpamiętywałaswojąprzeszłość.
Przyszłościniepotrafiłasobiewyobrazić.Niemiaławiadomości
odWernerajużoddwóchmiesięcy.Powinienwrócićconajmniej
miesiąctemualbonapisać,odezwaćsię,cokolwiek.Przyrzekałjejto.
Jużwtedy,gdyodprowadzałagonapociąg,byłaprzerażona.Ale
onjąuspokajał,przytulał,ściskałrękęipowtarzał,jakbardzokocha
jąitodziecko,którewsobienosi.Obiecał,żewróci.Ateraznie
wracał,aciążaniedługobędziewidoczna.Niemiałanikogo,kto
bywtejchwilipowiedziałjejcośdobrego,cośpocieszającego.Została
kompletniesamazeswoimproblemem.
***
Mariabyłasierotą.Wychowałasięwniemieckimsierocińcu
prowadzonymprzezsiostryboromeuszkiprzySzpitaluNajświętszej
MariiPannywGdańsku.Niewiedziała,jaksiętamznalazła,plotki
krążyłyprzeróżne.Ażebyłanieślubnymdzieckiemniemieckiego
lekarzaipolskiejsalowej,ażetobzdura,boojciecbyłteżPolakiem
idostarczałdoszpitalajedzeniezpobliskiejwsi.Niekiedyszeptano,
żesiostryznalazłyjąwkoszykunaschodachsierocińca.Jednakfaktem
byłoto,żemiałapolskienazwiskoidokumenty,imówiłarównie
dobrzepopolsku,jakponiemiecku.Postarałysięotokochanesiostry,
znalazłyrównieżsponsora,żebymogławyjechać,skończyćszkoły
izostaćnauczycielką,aniejakwiększośćdziewcząt–służącą,
pomywaczkączywnajlepszymrazieguwernantkąwśrednio