Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nakucyku…Wpadniewszał,jaksiędowie.Nietakiemiał
oczekiwaniawstosunkudoswojegosynapowiedziałaspokojnie
Maria,chociażspokojnaniebyłaanitrochę.
Otak…mójojciec.Onmiałtylkoiwyłącznieoczekiwania.Chciał
żebymjeździłkonnonajlepiejwcałymSzlezwiku-Holsztynie,
tojeździłemtakdużo,żezacząłemnienawidzićtegozajęcia.Życzył
sobie,żebymwstąpiłdoSS,uczyniłemto.Mówił,żehistoriasztuki
togównianykierunek,więcskończyłemarchitekturę.Niechzatemraz
wtymcholernymżyciubędzietak,jakjachcę.Nawetjeślimnie
wydziedziczy,mamtrochępieniędzyzzapisupobabce,pozatymmam
dobryzawód.Możenahulaszczeżycieniewystarczy,aledamradę
utrzymaćnaszątrójkęzgorycząwgłosiepowiedziałWerner.
Marianiepodzielałajegooptymizmu.Możeteraz,kiedytomówił,
wszystkowydawałosięróżowe,klarowneiproste,alewiedziała
zopowiadań,żekonfrontacjazHeinrichemvonBeckiemjużtaka
prostaniebędzie.Niechodziłotylkoopieniądzeionacjonalistyczną
postawęstaregovonBecka,aletakżeoodpowiedzialność
zakontynuacjęznakomitegorodu.ByćmożewistocieWernerniemiał
takichpoglądów,aleniewierzyła,żejegorodzinapoddasiębezwalki.
***
WernerpostanowiłjaknajszybciejpojechaćdoEichenwaldu,
rodzinnejposiadłościkołoLubeki,iporozmawiaćzrodzicami.
Sprawiałwrażeniezdeterminowanego.Stojącnadworcuiczekając
napociągdoSzczecina,Mariapomyślałasobie,żewidzigoporaz
ostatni.Gorącełzyspływałyjejpopoliczkach,jakbyżegnała
narzeczonegoudającegosięnafront.Mimojegozapewnień
iogromnegozaufania,jakimgodarzyła,niemogłapozbyćsię
wrażenia,żejesttopożegnanienazawsze.
Mario,proszę,niepłacz.Sprawiaszmitymból.Kochamcięjak
nigdynikogoprzedtem,todzieckotoowocpięknej,wielkiejmiłości.
Niechcętegopoświęcaćzażadnepieniądzeanizażadnetytuły.Wrócę
najdalejzamiesiąc.Obojętnie,cosięstaniewEichenwaldzie,wrócę
izostanęztobą.
Bojęsię.Załkałacicho.
Tojapowinienemsiębaćpowiedziałzesmutnymuśmiechem.
Mójojciecjesttrudnymczłowiekiem,tysięniebój,zabraniamci,
słyszysz?
BojęsiępowtórzyłaMariażecięjużnigdywięcejniezobaczę.
Zobaczysz.Napewno.Obiecujęcito.Uśmiechnąłsięiwskoczył