grządek,przerwanegospacerulubpogawędki.
Vanessauchyliłaoknoiwciągnęłagłębokopowietrze.
Pachniałoświeżoskoszonątrawą,kwiatamiiwilgotną
ziemią.Usłyszałaszczekaniepsa,warkotkosiarki
iśmiechbawiącychsiędzieci.
Kilkuchłopcównarowerachminęłojąwszalonym
pędzie,spieszącdosklepuLesteraposłodyczelub
lemoniadę.Pamiętała,jaksamapokonywałatętrasę
niezliczonąilośćrazy.Tobyłochybatysiąclattemu,
pomyślałazesmutkiem,czującdobrzeznany,piekący
bólwściśniętymżołądku.
Cojaturobię?
Zdumionapokręciłagłowąisięgnęładotorebki
pofiolkęlekównanadkwaśnośćżołądka.
Ona,wprzeciwieństwiedomiasteczka,zmieniłasię,
itobardzo.Częstoztrudemrozpoznawałasamąsiebie.
Pragnęławierzyć,żewracająctu,postąpiłasłusznie.
Aleniebyłtopowrótdodomu,pomyślałanagle
rozbawiona.Nieczuła,żebywłaśnietubyłjejdom.
Chybanawetniezależałojejnatym.
Miałazaledwieszesnaścielat,gdyopuściłarodzinne
strony.Araczej,gdyojciecjązmusił,byzamieniła
sennemiasteczkonanieustannykorowódwielkich
miast,występów,podróżyicodziennychćwiczeń.
OdwiedziłaChicago,NowyJork,LosAngeles,Londyn,
Paryż,BonniMadryt.Jejżycieprzypominałoszybką
jazdęgórskąkolejką.
Zanimskończyładwadzieścialat,dziękideterminacji
ojcaiwłasnemutalentowi,stałasięjedną
znajmłodszych,izarazemnajsławniejszychpianistek
wkraju.Zdobywałapierwszemiejscaigłównenagrody