Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
G
Zawszekiedywygodnierozpieramsięwfotelu
odzinamimógłbymopowiadaćozłośliwościtelefonu.
otoczonypracowicierozłożonymipapierosami,termosem
zkawą,zapalniczką,popielniczką,oszronionąszklanką
zkostkąlodupływającegowjeziorkuwhisky,kiedy
włączammaszynęizastanawiamsięnadpierwszym
słowemodzywasięsygnał.Niemalnigdynieudaje
misięposkromićswojejciekawościwstaję
irozpoczynamidiotycznąrozmowęoniczymzkimśmało
ciekawym.Oczywiścietowodanamłynmiłośników
mobilnychbezobsługowychbezdotykowychfonów,tylko
żegdybympokazałtakimfonofanom,jakłatwo
pokwadransiepenetrowaniaGlobNetuwłamaćsię
dołącza…Szkodagadać!Wystarczy,żemoidomownicy
zostalirazibezapelacyjnieprzekonanidomoichracji.
Idochronionychłączy.Wymagających,coprawda,
fizycznejobsługi.
Tymrazemteżwytrzymałemtylkotyle,żedopiero
gdyskończyłosięnagranienadysk,podszedłem
iposłuchałem,comamidopowiedzeniamójagent.
Owen,wiem,żejesteśwdomu.Maszstominut
dospotkaniazRichmondemMarkiemGuylordem.Gdybyś
chciałsamprzedsobąudawaćignorancję,topowiemci,
żejeślizechce,wydatwojepowieściwnakładzie
dowolnym,nawetkilkumilionów.Nawetkilkunastualbo
kilkudziesięciu.Takwięcobciążswójgibkijęzor
plasterkiemołowiuizbierajsię.AKMEmasiedzibę
naplacuArmstronga.
Stominut.Jakobmairytującyzwyczajpodawania
odstępówczasowychwminutach,cozmuszarozmówcę
domarszczeniabrwi,przygryzaniadolnejwargiiobliczeń.
Zastominutbędziemymieligodzinęczternastą…Ale
kilkanaściemilionówniechodzipiechotą,kilkanaście
milionównakładulataflyerem!Wróciłemnafotel