Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
ROZDZIAŁPIERWSZY
BożeNarodzenie,1815
–Jakmyślisz,ileczasutozajmie?Mambyć
doszczętnieskompromitowana.
Marianneodpoczątkuniepodobałasiętaintryga
iuczestniczyławniejznajwiększąniechęcią.
–Wystarczy,żebyzdążyłmniepocałować–tłumaczyła
ladyJuliaWhitney.–Wtedywtargnieszdooranżerii
izdemaskujesznas.
–Tak,aleskądbędęwiedziała,żeonjużzacząłcię
całować?
Mariannemocniejpociągnęłasznurkigorsetu.
PomagałaladyJuliiprzebieraćsięnabalmaskowy.
–Mamwątpliwości,czyjemioławogóledziała.
Rozwiesiłyśmyjądosłowniewszędzieinic.
LadyJuliabyłaautentyczniezawiedziona.Użytek
zestroikówzjemiołyrobiłyrozmaitepary,leczjejnie
udałosięzwabićDavidapodżadenznich.
–Przepraszam–powiedziałaMarianne.
–Pociągnęłamzamocno?Muszę,sukienkajestbardzo
dopasowana.
–Wstrzymamoddech,atysznuruj–poleciłalady
Julia.
–Dobrze.Niewiedziałam,żetaktrudnobędzie
dopiąćtęsuknię.Wydawałosię,żemasztakąsamą
figuręjakNellie,tennaszSłowikNeapolu,iniebędą
potrzebneżadneprzeróbki.Okazałosięjednak,
żejesteśniecopulchniejsza.–Marianneszarpnęła