Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁTRZECI
UśmiechnatwarzyWilliamaRudhale’azmieniłsię
wgrymas,gdytylkoopuściłsirEdgarailadyPeyton.
Wciągnąłdopłucznaczniechłodniejszeniżwdusznej
bibliotecepowietrzeipodłuższejchwilizrobiłgłęboki
wydech.Byłwściekłynasiebiezabrakostrożności.
Odtygodniwiedział,żewkażdejchwilimożnasię
spodziewaćprzyjazduladyPeyton.Dlaczegonie
skojarzyłkobietyspotkanejnapromiezcórkąsir
Edgara?Jużsamkolorjejwłosówpowiniendać
mudomyśleniarzadkospotykałosiętakintensywny
odcieńmiedzi.Byłobyczymśniezwykłym,gdybynie
łączyłyjejwzypokrewieństwazsirEdgarem.
Zapomniał,żeowdowiałacórkamusibyćmłodsza
odniego.Jeżeliwogólebysobiewyobrażał,byłaby
tobezkształtna,tracącafigurępostaćspowitawczerń,
owymizerowanejpospolitejtwarzy.Tymczasem
urodziwaladyPeytonbyłakrańcoworóżna
odzaniedbanejstarzejącejsięwdowy.
WiększaczęśćpodróżyzprzystanidoTawstott
upłynęłamunarozpamiętywaniuchwili,gdytrzymałjej
szczupłeciałowciasnymuścisku.Puściwszywodze
fantazji,zastanawiałsię,cobyzrobił,gdybyspotkał
znowu.Zpewnościądopilnowałby,abynieodmówiła
mupocałunku.
Ogarnęłogopożądanienawspomnieniejejsmukłej,
azarazemkusco,pokobiecemu,zaokrąglonej
sylwetki.Pomyślałjednak,żeniewartotracićczasu
napróżno.Byłojasne,żeladyPeytonniespodziewała