Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Zmierzchało,gdydotarłnaBendlerstrasse.Jakzwykle
starałsięniezwracaćniczyjejuwagi,głowętrzymał
prosto,patrzyłprzedsiebie,udając,żenicgonie
interesuje,aleitakmiałwrażenie,żekażdymijany
przechodzieńwnikliwiemusięprzygląda.Podrugiej
stronieulicywtrzykondygnacyjnejmasywnejkamienicy,
jakichwielebyłowBerlinie,znajdowałasięamerykańska
ambasada.Zarazembyłtojedenzniewielubudynków
wcentrum,naktórymniepowiewałachoćbyjedna
czerwonaflagazczarnąswastykąpośrodku.
Mężczyznazwolnił,nieodważyłsięjednakpodejść
bliżej.Wysokiejżelaznejbramy,którejszczytdumnie
zdobiłjankeskiorzeł,strzeglidwajuzbrojeniżandarmi,
trzeciprzechadzałsięwzdłużogrodzenia.Każdego,kto
chciałwejść,legitymowano,ajeślibyjakiśśmiałek
próbowałsamowolniesforsowaćpłot,zostałby
zastrzelonylubwnajlepszymprzypadkuaresztowany
iwysłanydoobozu.Tylkożeon,nawetgdybyżandarmi
łaskawiegoprzepuścili,niemiałpocowchodzić
dośrodka.Wiedział,żewizanarazienaniegonieczeka.
Przemknęłomuprzezgłowę,żeczujesięjakzaszczute
zwierzę.Wiedział,cotoznaczy.Onitysiąceinnych
wtymkraju.
Mężczyznazastanawiałsię,czyjestjużczwarta.Dwa
latatemusprzedałzamarnepieniądzeswójzegarek
domokrążcyspotkanemunabazarze.Natymsamym
targowiskukupiłsobiewtedyużywanespodnie.Odtamtej
poryniepotrafiłprecyzyjnieokreślićgodziny.Wdomu
miałbudzik,nazewnątrzbyłzdanyzazegary
umieszczonewmetrze,nadworcualbokościelnych
wieżach.Przechodniówwolałniepytaćogodzinę.
Przeszedłprzezmostponadkanałemrzecznym
odchodzącymodSzprewy,doktóregodziewiętnaścielat
temuwrzuconomartwąRóżęLuksemburg.Skręcił
wlewo.Oczwartejprzedkwiaciarniąpowinienstać
zielonyfordescort,jednakautanależącegodoGeorge’a,