Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Roześmiałasiętakperliście,żeAleksander
Makricostaodwróciłsięodwłoskiejpiękności
isprawdził,skąddobiegatenśmiech.Urzekłgoten
spontanicznyikobiecywybuchradości,jużnie
dziewczęcyibardzoseksowny,aleniewulgarny.
Krótkieirównoobcięteblondwłosytamtejkobiety
kołysałysięnadramionami.Miałaceręojasnym,
świetlistymodcieniu.Ciekawe,jakpachniała.Może
letnimiowocami?Jejtwarzmiałauroczyprofil,
asylwetceniebrakowałoapetycznychkrągłości.
WciśniętychwuniformpersonelusieciMakricosta.
Aniechto!
Przyjrzałsięjejubraniu.Toniebyłaprzepisowa
ołówkowaspódniczkailekkiczerwonyżakiet
obowiązującywparyskimhotelu,więcmógłmiećcień
nadziei,żesięmyli.
Niestety,jednakbyłtostrójpracowniczKanady.Jeśli
dobrzepamiętałuniformzMakricostaElite
wMontrealu,araczejsięniemylił,boprzecież
toonnadzorowałwszystko,cobyłozwiązane
zmarketingiemrodzinnejsiecihoteli,wtymtakże
decyzje,jakmająwyglądaćstrojerobocze.Wcalesię
ztegoodkrycianieucieszył.Takobietabardzo
gozaintrygowała.Tobyłodoniegoniepodobne.Rzadko
sięzastanawiał,kimmożebyćwypatrzonaprzezniego
kobieta.Zwłaszczażektośjużoboksiedziałiszeptał
mudoucha.
Bello
?Cosięstało?