Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałdrugi
Z
gałęzi.Zażyłamtrzydzieścimililitrówczerwieni
esnuwyrwałmniedźwiękupadającychwogródku
iwsłuchałamsięwniestrudzonepiłowanie.ToRick,
bezdomnyogrodnikkupionyrazemzdziałką.Nigdynie
zatrudniłabymkogośpoto,żebyczaiłsięnamoim
terenieinaruszałmojąprywatność,aleniezwolniłam
gopowprowadzeniusiędodomu,boniechciałamwyjść
namniejotwartąodpoprzednichwłaścicieli,państwa
Goldfarbów.Dalimuklucz,więcczasemkorzysta
ztoaletyalbopodrzucadokuchnicytryny.Zawsze
próbujęznaleźćjakiśpowód,żebywyjśćzdomu,zanim
onprzyjdziecoosiódmejranoniejesttakiełatwe.
Czasamipoprostujeżdżęwkółkocałetrzygodziny
iczekam,sobiepójdzie.Alboparkujękilkaprzecznic
oddomuiśpięwsamochodzie.Kiedyśwypatrzyłmnie
wdrodzepowrotnejdoswojegonamiotuczypudła
iprzycisnąłuśmiechniętą,zarośniętątwarzdoszybyauta.
Trudnobyłowytłumaczyćsię,kiedywciążbyłam
półprzytomna.
DzisiajpoprostuwcześniejposzłamdobiuraOpen
Palmiprzygotowałamwszystkonaposiedzeniezarządu.
Zamierzałamzachowywaćsięztakimwdziękiem,
byPhillipzapomniałoniezdarnejbabie,którarozmawiała
znimwczoraj.Niechciałammówićzbrytyjskim
akcentem,aleużywaćgowmyślachtak,bybyło
tozauważalne.
JimiMichellebylijużnamiejscu,podobniejak
stażystkaSarah.Miałazesobąswojenowedziecko