Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spodziewałemsięujrzećtypowegolekarzawiejskiego.Doktor
Mortimerzaśbyłbardzowysokiichudy;nosmiałdługi,haczykowaty,
oczyszare,przenikliwe,bardzobliskosiebieosadzoneiskrzyłysięzza
okularówwzłotejoprawie.Ubranybyłwstrójogólnieprzyjętyprzez
lekarzy,choćmocnozaniedbany:surdutmiałwytarty,spodniewdole
obszarpane.Jakkolwiekmłodyjeszcze,plecymiałzgarbione,idąc,
pochylałgłowę,anatwarzyjegomalowałasięwielkadobroduszność.
GdyspostrzegłlaskęwrękuHolmesa,rzuciłsiękuniemu
zradosnymokrzykiem.
Cozaszczęście!Niebyłempewny,czyzostawiłemtutaj,czy
wbiurzeokrętowym.Zanicnaświecieniechciałbymjejzgubić.
Podarunek,nieprawdaż?spytałHolmes.
Owszem,proszępana.
OdpracownikówszpitalaCharingCross?
Odkilkuprzyjaciółwszpitaluzokazjimojegoślubu.
Dolicha!NiedobrzeodezwałsięHolmes,potrząsającgłową.
NatwarzydoktoraMortimerapojawiłsięwyrazzdziwienia.
Niedobrze?Dlaczego?
Dlatego,żenaszewnioskiokazałysięmylne.Mówipanzatem,
żetopodarunekzokazjiślubu?
Tak,ożeniłemsięiporzuciłemszpital.Trzebabyłopomyśleć
ostworzeniuwłasnegodomu.
CoprawdarzekłHolmesniepomyliliśmysięznowutak
bardzo.Ateraz,doktorzeJakubieMortimer…
Proszęmnietaknietytułować…jestemtylkoskromnym
lekarzem.
Inajwyraźniejczłowiekiemoumyśleścisłym.
Jestemdyletantemwnauce,panieHolmes.Zbieraczemmuszelek
nawybrzeżachwielkiego,nieznanegooceanu.Przypuszczam,
żemówiędopanaSherlockaHolmesa,niezaś…