Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tylkotyle,ilesampanchciał.Znammężczyzntakichjak
pan,panieCarter,dlategojestemtakadobrawtym,
corobię.
Benpostanowiłniepytać,cowłaściwierozumiała
przezznajomośćmężczyzntakich,jakon.Skoropomoże
muzdobyćto,czegopotrzebował,byprzetrwaćten
kryzys,tojakietomaznaczenie?Stwierdziłzuznaniem,
żeniebyłanimonieśmielona.
–PoleciłmipaniąXanderTrakas.
Natesłowalekkoprzygasła,podobniejakXander
tamtegowieczoruwbarze,prawietydzieńwcześniej.
UnikaławzrokuBena,szarpiącsięztabletem.
–Mamrozległekontakty,onjesttylkojednym
zwielu.
ZaintrygowałotoBena,alenienatyle,bytracić
zoczuwłasnesprawy.Usiadłprosto.
–Proszęzapomnieć,żeotymwspomniałem.Azatem,
czymapanikogośkonkretnegonamyśli?
Odwróciłatabletekranemwjegostronę,położyła
gopłaskonabiurkuipopchnęławjegostronę.
–Tampanznajdziepewnepropozycje.Proszę
jeprzejrzećisprawdzić,czyktóraśwzbudzapańskie
zainteresowanie.
Wziąłtabletdorękiizacząłprzesuwaćnaekranie
zdjęciakobietwrazzichkrótkimibiogramami.
Wszystkiebyłynaswójsposóbpiękneinietuzinkowe.
Przyjrzałsięobrończyniprawczłowieka,dyrektorce
generalnejfirmykomputerowej,tłumaczcezONZ,
supermodelce…ależadnaniezrobiłananimwielkiego
wrażenia.Jużmiałzwrócićtablet,kiedynaekranie
pojawiłasięjeszczejednakobietainaglezamarł.