Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużHancewydajesię,żetymrazemnieumknie,naglewskakujedowodyalbochowasię
wzaroślach,bynastępnegodniaznowukusićswoimrechotaniem.
TegodniaHankajeździrowerempoogrodowychścieżkach.Dopierodziśpojęłatajnikijazdy
nadwóchkółkachinieidziejejtojeszczenajlepiej.Zcałejsiłyściskakierownicę,jakbytomogłojej
pomócwutrzymaniurównowagi.NaglePanŻabniespodziewaniewyskakujeprzedkoła.Dziewczynka
niedajeradyskręcićanizahamować.Czujepodkołamimiękkie,żyweciało.Rzucaroweripodbiega
doprzyjaciela.Żyjejeszcze.Lepkacieczsączysięzezranionegociała.Wijesięzbólu.PanŻab,jej
zaczarowanyksiążę.Hankaklękaprzynim.Łzyjakgrochpłynąjejpotwarzy.Niepotrafimupomóc.
Amoże…Amożetojestwłaśnietachwila?Tajednajedynachwila,wktórejczarysięspełniają?
DziewczynkabierzePanaŻabanaręce,ostrożnie,żebyniesprawićmubólu.Pochylagłowęinagle
wszystkieświerszczeprzerywająswójkoncert,ptakimilknąicałyogródnamomentzastygawciszy.
PanŻabwcalenaniąniepatrzy.Życieuchodzizjegozamglonegospojrzenia.Teraz!Ciemne
rozpuszczonewłosydotykajądrgającego,zielonegociałkaiHankaskładapocałuneknaczolePana
Żaba.Apotem,wstrzymującoddech,czekanacud.
Odczarowałamcię!Musiszżyć!Musisz!
UmieraHancenarękach.PanŻab,jejzaczarowanyksiążę.
Jeszczeniemożewtouwierzyć.Jeszczemanadzieję.BoprzecieżCzerwonyKapturekożył.
Wystarczyłotylkoodwrócićkartkęwksiążce…WięcmożeiPanŻab…
Skulonawkącieogrodugłaszczesztywniejąceciałko.Alecudnieprzychodzi.IHankajużwie,
żeżyciaprzywrócićsięnieda.Iniewszystkozawszekończysiędobrze.
PrzysypującpiaskiemciałoPanaŻaba,maładziewczynkaporazpierwszymierzysię
zNieodwracalnością.
Apotemrozpoczynasiędziecięcakrucjataprzeciwkośmierci.Hankaprzenosiwbezpieczne
miejsceślimaki,którenieopatrzniewyszłynadrogę,ratujerybikiwspinającesiępośliskichścianach
wannyipająkiwymiecionegdzieśzkątów,karmibiedronki,którewdomuznalazłysobiezimowe
schronienie,patrzypodnogi,żebyniezdeptaćnieostrożnychmrówek.Wszędziedostrzegaokruchy
życia.Drobinki,któretrzebachronić.
Florianmusimiećpoduszkę.Różowesłonieodganiajązłesny.
Zaoknempłakałdeszcz,czaszkęHankirozsadzałogromadzoneodwieludninapięcie,niemiała
siłysłuchaćgłuchejciszyopustoszałegodomu,aleprzecieżFlorianniemógłspaćbezpoduszki,więc
comiałarobić?Sprawdziła,czymawkieszenikluczykiodsamochodu.
Wkładajbuty.Floriandostanieswojąpoduszkę.
Dostałją,takjakobiecała.Imałąlampkęteż.Askorojużwszystkobyłojaktrzeba,Hankamiała
nadzieję,żewrazzwyłączeniemgórnegoświatłajednympstryknięciemnakilkagodzinwyłączy
zeswojegożyciaAnięiFloriana.Weźmiekąpiel,wypijeherbatę,posiedziwciszyispróbujenanowo
uporządkowaćświat.Albopoprostutylkoposiedzisobiewciszy,aporządkowanieświataodłoży
dojutra.
Zaparzyłamocnąherbatęwżółtejfiliżance,wkroiłaplasterekcytryny,wsypałałyżeczkęsłodkich
kryształków(zawszelubiłapatrzeć,jakrozpływająsięinikną),sprawdziła,czydobrzeposłodziła,
izwestchnieniemulgizagłębiłasięwbujanyfotel.
Tenfotelbyłpierwszymzakupemdonowegomieszkania,spełnieniemmarzeniazdzieciństwa,
atrybutemdomowości,więckiedytylkoujrzałagozaoknemsklepumeblowego,niemogłasięoprzeć
ikupiłago,niebaczącnacenę.Wieczoramimościłasięwnimwygodniezfiliżankąherbatyiksiążką.
Gdybyktośpozwoliłjejzabraćtylkojednąrzeczzeswojegodomu,niewahałabysięanichwili.
Wybrałabyfotel.Bujałasięwnimterazpowoli,zprzymkniętymioczami,afoteltrzeszczał
uspokajająco,jakbyznajomymcodziennymrytuałemchciałuśmierzyćjejból.Hankapodniosładoust
filiżankęizatrzymaławpółdrogi.
Zzaścianydochodziłocichutkiepochlipywanie.
Próbowałaudawaćprzedsamąsobą,żeniesłyszy.Zakłopotanaibezsilnawobecdziecięcej
rozpaczymieszałaherbatę,chociażcukierjużdawnosięrozpuścił.Stukaniełyżeczkiofiliżankęnie
zagłuszyłopłaczu.Hankaczuła,żepowinnacośzrobić.
Coś.
Teraz.
Alezupełnieniemiałapojęcia,jakpocieszyćpięcioletniądziewczynkę,którejnaglezawaliłsięcały
świat.
Hankasączyłapowoliherbatę,nieczującnawetjejsmaku.Miałanadzieję,żeproblemrozwiążesię
bezjejudziału,leczkiedywfiliżanceukazałosiędno,ałkanienieustawało,podniosłasięzfotela.
Stanęławdrzwiach,bezradniepatrzącnazwiniętewpozycjiembrionalnejdziecko.
Aniu…
Żadnejreakcji.
Cicho…cichomaleńka…
Hankaniezdecydowanieprzysiadłanabrzeżkułóżka,próbującodnaleźćwzakamarkachmózgu
jakiśpomysł.
Wiesz,mamtakąpłytę.Kiedyjestemsmutna,muzykaczasamipomaga.
Włączyła…Łkanietonasilałosię,tocichło,rozpływającsięwdźwiękachmuzyki.