Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odtyłuwciążjestpodniecający.
–Bailey–odezwałsięznowupoirytowanymtonem.
Niemogłasobieprzypomnieć,bykiedykolwiektaksię
zachowywał.
–Wygodniemitu–powiedziała,westchnęłaciężko
isturlałasięzłóżka.–Terazjużnie.Mamnadzieję,
żejesteśzadowolony.
Celowoodrobinępokręciłabiodrami,podchodząc
domiejsca,wktórymwcześniejzdarłzniejsukienkę.
–Kiedywracasz?
–Niewracam.
Poczułasiętak,jakbyuleciałozniejpowietrze.
–Comasznamyśli?
–Niemamtujużwięcejpracy.Tokoniecznaszymi
spotkaniami.
–Aha,jasne,więc…Ale…jatujestem.
Roześmiałsiętwardo,cobyłodoniegozupełnie
niepodobne.
–Przykromi,
cara,
toniejestdlamniedostateczny
wabik.
Zwrażeniajązatkało.Zupełnie.Isamasię
zatoznienawidziła.
–Nierozumiem.Dopierocomieliśmycudowną
randkęinajlepszy…Nierozumiem.
–Tobyłopożegnanie.Byłaścudownąrozrywką,ale
nicwięcejztegobyćniemogło.Mamżycie
weWłoszechinadszedłczas,bymsięnimzajął
napoważnie.
–Życie?Jesteśżonaty?
–Niedługobędę–powiedziałtwardo.–Niemogęjuż
sobiepozwalaćnarozrywki.