Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Mata,czymogęiśćnazakupy?Chciałabym
zobaczyćbazar.
Aletuniemabazarów,Sara.Tylkosklepyijakieś
rynki.
Alewiem,żejestBazarPanteon.Reademiotym
mówiła.
Ashedolałsobiekawy,unoszącbrewwstronęojca.
Aletoniemanicwspólnegozindyjskimbazarem.
Zpewnościąjestdużospokojniejiniemażadnego
targowaniasię.Toraczejskupiskomałychsklepów.
Wiem,Reademimówiła,czeszącmnierano.Aleczy
mogęwyjść,Mata?
Jestemdziśbardzozajęta,niemamczasu
citowarzyszyć.Szybkiewszechogarniającespojrzenie
ichmatki,którymobjęłamałysalonik,niepozostawiało
wątpliwościcodotego,czymsiębędziezajmowała.
Asheoczymaduszywidziałjużwogrodziezadomem
fajerwerki.
Stawiamdziesięćrupiimruknąłpodadresemojca
żejutrootejporzecałasłużbabędziejadłaMacie
zręki,isto,żewciągutygodniazacznie
przemeblowania.
Niezakładamsięorzeczyoczywiste.Jeśli
wporywachswoichszaleństwpozbędziesiętych
ohydnychzasłon,mamojepoparcie.Niebędę
citowarzyszyć,Sarododałmarkiz,widzącbłagalne
spojrzeniecórkiskierowanekumęskiejczęścistołu.
JaztobąpójdęwyrwałsięusłużnieAshe.Sara