nawadze,tobyłymięśnie.
Niemiałaochotyłapaćbukietu,alewskrytościducha
marzyłaozłapaniugo.Niestetywątpiłanawetwto,czy
udajejsięchoćrazznimzatańczyć.
Napewnoniewtejokropnejpastelowejsukience.
Wyglądamwniejjakciastko,zktóregospłynęła
polewa,pomyślała.Jaktomożliwe,żemojawłasna
matkabierzejużdrugiślub,ajanawetsięnie
zaręczyłam?Aprzeztewszystkielatamyślałam,
żetojarobięmamieprzysługę,będącbliskoniej.
Wychodzinato,żetylkojąograniczałam.
Laurenzwysiłkiemoderwałamyśliodużalaniasię
nadsobąiskierowałajenabardziejpraktycznetory.
Naprzykład,gdziebędziemieszkaćteraz,kiedystrzała
Amoraznalazłacelwjejdomu.Oczywiściematkajej
niewyrzucałaiLaurenbyłazawszemilewidziana,
jednakusprawiedliwianiemieszkaniawdomu
rodzinnymopiekąnadstarzejącąsięmatkątojedno,
adzieleniemieszkaniazparąnowożeńcówtozupełnie
coinnego.
–Łap,kochanie!
Laurenodwróciłasięnadźwiękgłosumatki.Ledwo
zdążyłasięzasłonićprzedpociskiemlecącymwjej
stronęprzezpokój.Tłumgościroześmiałsię,kiedy
czerwonanatwarzypokazałaimswojeniezasłużone
trofeum–prezentodchcącejdobrze,zdesperowanej
matki.
Później,przymisiezponczem,podsłuchała,jak
rozczarowanairozgniewanaSylviaPorteropisywała
tojako„prawdziwyaktlitości”.
Laurenniesądziła,żetenprymitywnykomentarz