Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wcudzymsumieniu.I,zupełniepozbawieni
miłosierdzia,syfiąposobieilewlezie.Bernowinie
przeszkadzałwłasnybałagan,potrafiłsięwnim
odnaleźć;nieporządekLinazjakichśpowodów
godrażnił.Zezulecrzadkotubywał,częstoznikał
nakilkadni,zostawiającposobieledwonapoczęty
posiłek.Tymrazemzostawiłgarnuszek,pożółkłysos
zaczynałjużcuchnąć.
Jużdrugiroktłamsilisięwtejdusznejklitce
zobciachowympawlaczem.Teraz,wscenerii
poszarzałychzasłonisklejkowychszafek,Berno
przegryzałsięprzezegzystencjalistów.Nieułatwiali
sprawy,narzekalinawarunki–wnętrzeakademikabyło
takohydne,żezdołałobyzemdlićnawetsamego
Sartre’a.
Trzyminutypodrugiej,pokorytarzurozległsię
brzdęk.Bernopomyślał,żektośwpadłwprost
naupamiętniającąjednązestudenckichlibacji
piramidępustychbutelek.Nieupłynęłokilkasekund,
atenktośwaliłjużpięściąwjegodrzwi.Drżały
zakażdymuderzeniem.Bernootworzył.Wprogustał
olbrzymwhawajskiejkoszuli.Jegooczybiłyczarnym
blaskiem,głowaprzypominałapionowywalec,acielsko
–pieńzbityzmięśniitłuszczu.Narękachtrzymał
Blankę.Tenzarejestrowanywułamkusekundyobraz
podsunąłBernowimyśl,żebydlakcośjejzrobił…
Spojrzałnajegotwarzizobaczyłuśmiech–kwaśny,
nienormalny,alechybajednakprzyjazny.
–Nosiema–powiedział.Bernochciałzatrzasnąć
drzwi,alewielgachnastopaprzekroczyłajużpróg.