Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
IwówczasteżBramptonSoamesporazpierwszy
ujrzałTaylorFielding.
Szłakuniemuodbiurkakobietawysoka,smukła,
ourodzietaksubtelnejitakzmysłowejzarazem,tak,
możnabyrzec,wyrafinowana,żewidokjejciała(bo
przecieżudałomusięzobaczyćjejciałopoprzez
granatowykostiumzmiękkiejwełnyiskromnąbiałą
bluzkęzestojącymkołnierzykiem)wzbudziłwnim
pragnieniezarównośmiechu,jakpłaczu.
Śmiechu,gdyżbyłorzecząniemalkomiczną,bytak
wspaniałeciałooblekaćwtakniestosownyubiór;wtym
wypadkunawetnajbardziejudaneprojektygłośnych
krawcówfrancuskichbyłybyzaledwiegodnetej
przecudnejszyiitychobłędnychnóg.Apłaczudlatego,
botakapięknośćboli.Chciałobysięwyciągnąćrękę
idotknąćjej,możenawetpogłaskaćniezżądzy,ale
niemalzreligijnejczci,jakąwzbudziławpatrzącym.
Onie,takobietaniebyłaAmerykanką,niezbladą,
prawieprzezroczystąskórą,której,wydawałosię,nigdy
niepieściłosłońce,inieztymiświetlistymi
szarobłękitnymioczamiiwłosamiwkolorzeciemnego
mahoniu,zebranymiwkoknatyległowy.
Inaglewszystkostałosiędlanichjasne.Onwiedział,
żezostałprzezniąprzebudzonyzdługotrwałejśpiączki,
onazaśodgadłatoiwyraziłasprzeciwgniewnym
spojrzeniem.
Świadomośćnarastającejgwałtownieekscytacji,
połączonejzcałkowitąutratąkontrolinadsobą,