Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Pokójbyłsłabooświetlonyisprawiałdość
nieprzyjemnewrażenie.Wpowietrzuunosiłsię
zwietrzałyzapachśrodkówdezynfekujących,
anametalowychszafkachnaaktazalegaławarstwa
kurzu.Oszklonematowymiszybamioknowychodziło
naszpitalnyparking.Widaćbyłociemnezarysy
zajeżdżającychiodjeżdżającychsamochodóworaz
zamglonesylwetkiprzechodzącychosób.
Dziewczynasiedzącanakrześleobserwowała
apatycznietenmonotonnyteatrcieni.Natomiast
starszakobietazabiurkiemkierowaławzrokponadjej
głowąnamężczyznę,którystałopartyoframugę
uchylonychnakorytarzdrzwi,jakbyniemógłsię
zdecydować,czylepiejsięcofnąć,czyteżwejść
dośrodka.Swoimwyglądembudziłzaufanie,lecz
sądczwyrazujegotwarzy,samstraciłufność
wporządektegoświata.
Pokójbyłklitkąinadawałbysięraczej
narupieciarnię.Zkorytarzadobiegałytypoweodgłosy
szpitalnegodniarozmowypielęgniarek,turkotkółek
łóżkatoczonegopolinoleum,wrzaskinoworodków,
czyjeśniestrudzonematczyne„a-a-a...”.
Dziewczynaoderwaławzrokodokna.Miałabladą
twarzibardzoszczupłeciało.Wjejgłosiewyczuwało
sięlękinapięcie.
Ijestpanipewna,żeniktsięniedowie...dosłownie
nikt?pytała.Miałazaledwiedziewiętnaścielat,
wyglądałajednaknadużomłodszą...aleidużostarszą