Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
RowenadeSainte-Colombebyłaładnymdzieckiem
iEricsłyszał,żewyrosłanapięknąkobietę.Wyglądała
smukłoieleganckonawetwponurejsukniiwelonie,
którenatychmiastzdradzałysweklasztorne
pochodzenie.Skromnaszarość,któramiałazazadanie
przysłonićjejurodę,jedyniejąpodkreślała.Oczy
Rowenywydawałysięjaśniejszeibardziejniebieskie
niżwdzieciństwie.Miałanieskazitelnącerę,austa…
Boże,Ericnigdyniewidziałtakichróżowychust…jakby
stworzonychdocałowania.
Kiedyruszyli,szarywelonladyRowenyzaczął
powiewaćjakproporzec.Ericstłumiłuśmiech.Teraz
niewyglądałajużcnotliwie.Obawiającsię,żewelon
zaplączesięwkopytaKapitana,Ericwychyliłsię
doprzodu,abyodsunąćtkaninę.Chwyciłjednakprzy
tymjasnewłosyRoweny,splecionewschludny
warkocz.Zmagałsięzjednymidrugim,starającsię
przytymnieszarpnąćwłosów.Wcałymzamieszaniu
wstążkazsunęłasięzwarkocza,zktóregozaczęły
wymykaćsiędługie,złoteloki.
Wciążmocnojątrzymając,Ericspojrzałprzezramię
iskinąłgiermkowi,cobyłoichumówionymwcześniej
sygnałem.
–Odjeżdżaj–rzekłAlard,puszczającnieszczęsnego
stajennegowolno.
Chłopakzwahaniempodrapałsiępogłowie.
–Acoz
lady
Roweną?–spytałjękliwie.
Alardzbliżyłsiędoniego,awklindzejegomiecza