Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drinkaipołożęsięwewłasnymłóżku.Więcwłóż
pantofleidowidzenia,chybaże…–namomentzawiesił
głos–chceszdokończyćrozmowęwprywatnejczęści
mojegobiura.
Odjęłojejmowę.Czysięprzesłyszała?Idlaczegonie
czujeoburzenia,asilnąekscytację?
–Żartowałem.Idźjużdodomu.–Ruszyławstronę
drzwi,klnącnasiebiewduchuzakompletnybrak
profesjonalizmu.Wproguzatrzymałjąjegogłos:
–ChciałbymjutroranoprzesłaćTessiedoszpitala
kwiaty.
–Zajmęsiętym,proszępana–odrzekłauprzejmie.
Byłatakskonana,żewzięłataksówkę.Wdomu
odgrzałaizjadłatrochęcurry,poczymzrobiłasobie
gorącąkąpiel.Zdążyłaprzyłożyćgłowędopoduszki,
gdyzadzwoniłakomórka.Nieznanynumer.Niemiała
ochotyodbierać,leczobawiającsię,żetelefonzadzwoni
ponownieiwyrwiejązesnu,przesunęłapalcem
poekranie.
GłosHarrisonasprawił,żeusiadławyprostowana.
Skądwziąłjejnumer?Notak,firmowyspistelefonów.
Zapytał,jaksięczuje,ioznajmił,żenawszelkiwypadek
powinienbyłjąwysłaćdoszpitala,więcsięmartwi…
Pozbawionylodowategotonuciepłybarytonpieściłjej
ucho,brzmiałtakniesamowicieseksownie…Może
zadzwoniłdoniejzłóżka?Otrząsnęłasięztychmyśli
ipoczułanieprzyjemnepulsowaniewczaszce.Coona
sobiewyobraża,szefkażejejpewnieranospakować
manatki.
–Mieszkaszsama?
Odparłachłodno,żechybaniemusiodpowiadać