kpiącytonsugerował,żejejniewierzy.
‒Chciałamzaczerpnąćświeżegopowietrzaiktoś
powiedział,żemogęwyjśćnachwilę
‒Więcpostanowiłapaniwspiąćsięwtymcelu
pobudynku?–Niebyłotopytanie,raczejpełne
rozbawieniastwierdzenie.–Zawszewspinasiępani
wszpilkach?
Darachciałacośpowiedzieć,alesięrozmyśliła.
‒Weneckaszyba.–Wskazałprzezramię.Wjego
głosiewyczuwałosięuśmieszek.–Zabawniebyło
obserwować,jakpróbujesiępanidostaćdośrodka.
Tylkoczekałem,ażwpadniepaniwzłość.
Wspaniale,żewydawałomusiętozabawne,ale
przypuszczała,żezostaniewywleczonastądzakołnierz
białejbluzkiibyćmożeoskarżonaowejścienateren
prywatny.
‒Zdajęsobiesprawę,jaktowygląda
‒Czyżby?Bowyglądatotak,jakbypróbowałapani
wtargnąćnamojeprywatnepiętrowklasycznymstroju
bardzoniegrzecznejsekretarki.
‒Co?Niejestemniegrzeczna
Mężczyznawszedłwkrągświatła,ujawniająctwarz,
którąwidziaławielokrotniewtabloidach.Darapoczuła,
jakzastyga,uświadamiającsobie,kogopróbowała
okłamać.
‒OBoże,topan.
‒Jeślimapaninamyśliwłaścicielabudynku,
doktóregopróbowałasięwłamać,toowszem,zgadza
się.–Wjegooczachbłysnąłcynizm.–Przypuszczam,
żezechcepaniterazwejśćdośrodka?Iwyjaśnipowody
tegonieporozumienia?