Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedyszykowałasiędoobrony,wyglądałauroczo.
Musiałszybkowziąćsięwgarść,bozaczynałtracić
zdolnośćtrzeźwejocenysytuacji.
‒Myślisz,żetorozsądne?Ajeślicośsięstanie?
‒Nalądzieteżsięcośmożestać.
Niewątpię,pomyślał,prześlizgującsięwzrokiem
pojejnagichramionachozdobionychjasnymizłotymi
piegami.Najejmokrychwłosachpołyskiwałosłońce,
spływałynajejramionazłocistąkaskadą.Uśmiechnął
sięlekko.
‒Ryzykujeszniepotrzebnie‒ostrzegłją.
‒Nie.Wystarczydobrzepoznaćtutejszewybrzeże,
czyżnie,DonXavier?
‒Trafiony,zatopiony‒roześmiałsięmimowoli.
‒Maszrację‒przyznał.‒Pływałemtujakomłody
chłopak,aletonieznaczy,żeniccisięniemożestać.
‒Sugerujesz,żepływamgorzejodciebie?‒Wjej
oczachpołyskiwaływesołechochliki.
‒Dość!‒Wycofałsię,zanimcałkowiciegorozbroiła.
‒Pozwól,żesięprzedstawięjaknależy.DonXavierDel
Rio,dousług.
‒Niepotrzebujęniczyichusług‒mruknęła
zprzekąsem.‒Alecieszęsię,żesięwkońcu
poznaliśmy.Możezaczniemyodnowa?‒Wyciągnęła
doniegorękę.‒RoseClifton.
Roześmiałsięszczerze.Gdyichdłoniespotkałysię,
poczuł,jakRosiezadrżała.Przeszyłgodreszcz.
Wyrwałaszybkorękęiskryłajązasobą,jakbysię
zawstydziła.Ciekawbyłdlaczego.Czyżbypodobałjej
siętak,jakonajemu?Napewnoniezamierzałarobić
sobiezniegowroga,atojużcoś.Niebyłagłupia,