jakterazzżoną.Annaokazałasięniesamowitąosobą
iprzyznaję,czułemtrochęzazdrośćoto,żeAshton
poznałjąprzedemną.Byłapiękna,mądraiwesoła
–miaławszystko,cochciałbymznaleźćktóregośdnia
wswojejdziewczynie.
Przezresztęodprawyprawieniemogłemsięskupić.
Marzyłemjedynieotym,żebypojechaćdoszpitala
ipoznaćnowegoczłonkarodzinyTaylorów.Kiedy
wreszcieodprawasięskończyła,wmieszałemsięmiędzy
kumplizdrużynywnadziei,żeudamisięwyjśćzsali,
zanimkapitanEldermniezauważyiwyśledopracy
warchiwumzato,żemuprzerwałem.Wyszedłem
zbudynkuizadzwoniłemdoszpitala,żebyspytać
ogodzinyodwiedzinnaoddzialepołożniczym.Cholera,
dopieroodwpółdoósmej.Musiałemzaczekaćkilka
godzin.Todawałomidośćczasunakupienieprezentu
dladziecka.
Wchwiligdyprzeszedłemprzezdrzwi,wiedziałem,
żetoniemojabajka.Dwadzieściapięćlatżycianie
przygotowałomniedowizytywsklepiezartykułamidla
niemowląt.Otaczałymniewszelkiegorodzajuakcesoria
dziecięce:śpioszki,pajacyki,normalniewyglądające
ubranka,śliniaki,kocykiNiemiałempojęcia,cokupić.
Pobezradnymrozglądaniusięprzezkilkaminut,
spostrzegłemprzyladziemłodąładnąsprzedawczynię
ojasnychwłosach.
Podszedłemdoniejzuśmiechemłowcyipochyliłem
sięnadkontuarem.
–Przepraszam,czymogłabyśmipomóc?Wzamian
chciałbymcięzaprosićnakolację.–Uśmiechnąłemsię
ironicznie,gdynajejtwarzypojawiłsięniewielki