ROZDZIAŁPIERWSZY
AmberPattersoncorazbardziejmęczyło,żejest
kompletnieniewidzialna.Odtrzechmiesięcydzień
wdzieńprzychodziładotejsiłowni,odwieludni
obserwowałakobietyciężkoharującewimięjedynej
sprawy,naktórejimwogólezależało.Byłytakbardzo
skupionenasobie,żechociażwidywałyjącodziennie,
żadnanierozpoznałabyjejnaulicy.Traktowałyjąjak
niewidzialnąistotę,nieważną,niegodną
zainteresowania.
Onazaśbyłabystrąobserwatorką,nicjejnigdynie
umknęło,nadstawiałauszu,słuchałaichrozmów
iczęstobardzointymnychzwierzeń.Zgromadziłatyle
informacji,żebeztrudurozbiłabypołowęmałżeństw
wmiasteczku,aleniedbałaoto.Przychodziłatutylko
zjednegopowodu,natyleistotnego,żekażdegodnia
punktualnieoszóstejzasiadałanapiekielnym
urządzeniu,zaciskałazębyićwiczyła.
Tanieznośnapowtarzalnośćprzyprawiała
jąomdłości.Wciążtosamo,doznudzenia,wcoraz
trudniejszymoczekiwaniunasprzyjającymoment.
Kątemokazauważyłabłyskzłotegologonasportowych
butachćwiczącejobokkobiety.Odrazuwyprostowała
ramionaizaczęłaudawać,żepochłaniająlektura
gazetyrozłożonejstrategicznienakierownicyrowerka.
Odwróciłagłowęiuśmiechnęłasięnieśmiało
dotrenującejposąsiedzkukobiety,cozostało
skwitowanegrzecznym,aczkolwiekdalekim
odentuzjazmuskinieniemgłowy.Ambersięgnęła
pobutelkęzwodą,upiłamałyłyk,zachwiałasięlekko