Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIĄTY
PoostatnimzebraniuzarządufundacjiAmber
niepostrzeżeniewsunęłapodpoduszkęnakanapie
teczkęnadokumenty,bywyglądało,żezapomniała
jązabrać.Wśrodkubyłynotatkizespotkania,
awjednejzkieszenicelowoumieściłazdjęcie.
Wiedziała,żeDaphnebędziechciałaustalić,dokogo
należyteczka,atobyłjedynytropprowadzący
dowłaścicielki.NafotografiiAmbermiałatrzynaście
lat,ioiledobrzepamiętała,byłtojedenznielicznych
miłychdniwjejżyciu.Matkawyjątkowomiaławolne,
dlategozabraładwiecórkidoparku.Amberstałaprzy
huśtawce,naktórejsiedziałajejmłodszasiostra.Podpis
głosił„AmberiCharlene”,choćtaknaprawdę
nahuśtawcesiedziałaTrudy.Amberniemusiaładługo
czekaćnarezultattejakcji,telefonzadzwoniłkilka
godzinpóźniej.Gdyzobaczyłanawyświetlaczunapis
„numerprywatny”,nabrałapewności,żetoDaphne,
któraochoczopołknęłahaczyk.Amberzignorowała
połączenie,taksamopostąpiłanastępnegodnia.
Odebrała,gdyDaphnezadzwoniłaporaztrzeci.
–Tak,słucham?–szepnęłatrwożliwie.
–Amber?
–Tak,ocochodzi?–spytała,wzdychając.
–MówiDaphne.Wszystkowporządku?Niemogłam
siędociebiedodzwonić.
Amberodchrząknęłaiodparłatymrazemowiele
wyraźniej:
–Cześć,Daphne.Przepraszam,tobyłciężkidzień.
–Cosiędzieje?Maszkłopoty?–Daphnewydawałasię