Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁSIÓDMY
TegorankaAmberubrałasięszczególniestarannie.
WczorajpopołudniuprzypadkowowpadłanaDaphne
ijejcórkiwmiejskiejbibliotece.Daphne,zawszemiło
uśmiechnięta,tymrazembyławmelancholijnym
nastroju.
–Wszystkowporządku?–spytałaAmber,delikatnie
ściskającdłońDaphne.
Daphneprzygryzławargę,wjejoczachzaszkliłysię
łzy.
–Nie,poprostuniemogęsięopędzićoddemonów
przeszłości.Tewspomnienia…
–Wspomnienia?–Ambernatychmiastzwiększyła
czujność.
–JutrosąurodzinyJulii,odkilkudniwciążoniej
myślę.–PogładziłalokiBelli,któraodpowiedziała
napieszczotęszerokimuśmiechem.
–UrodzinyJulii?
–Tak.
–Niewierzę,cozanieprawdopodobnyzbieg
okoliczności.JutrosąteżurodzinyCharlene.–Słowa
dosłowniewyrwałysięzustAmber,zanimzdołała
rozważyć,copowinnapowiedzieć.Byłanasiebiezła,
botymrazemnaprawdęmogłaprzesadzić.Jednakgdy
spojrzałanarozjaśnionątwarzDaphne,jużwiedziała,
żetrąciławłaściwąstrunę.
–Och,cośtakiego.Zaczynamwierzyć,żeniebiosa
postanowiłynaszesobąpoznać.
–Widocznietakmiałobyć.–Amberpomilczała
chwilę,udającgłębokązadumę,apotemdodała: