Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kilkagodzinipoczujeszsięlepiej.
–Niewierzę,żebymjeszczekiedyśpoczułsiędobrze
–jęknąłchrapliwieWill.
–Nicciniebędzie,zobaczysz–zapewniłgoErak.
–Lepiejrozpalogień–poleciłszorstko.Wskazałkciukiem
osmalonykrągkamieniznajdującysiękilkametrów
odnajbliższejchaty.–Poczujeszsięlepiej,jakzjeszcoś
ciepłego.
NawzmiankęoposiłkuWillznówjęknął.Wstałjednak
chwiejniezławyiwziąłodErakahubkęorazkrzesiwo.
PodeszlizEvanlyndomiejscaprzeznaczonego
naognisko.Obokwznosiłasięstertadrewwyłowionych
zwodyprzezpoprzednichużytkownikówtegomiejsca.
Bierwionabyłysuchedziękisłońcuimorskiejsoli.
Niektóreznichokazałysięnatylecienkie,żedałosię
jełamaćgołymirękami.Willzacząłustawiaćszczapy
wpiramidkępośrodkukamiennegokręgu.
Evanlynzajęłasięzbieraniemgarścimchunapodpałkę.
Jużpoparuminutachpłonąłmałyogieniek,języki
płomienilizałyłapczywiewiększekawałkidrewna,które
chłopakidziewczynadokładaliterazdoogniska.
–Jakzadawnych,dobrychczasów–stwierdziła
półgłosemEvanlyn,lekkosięuśmiechając.
NatowspomnienierozjaśniłasięrównieżtwarzWilla.
DoskonalepamiętałpłonącymostMorgaratha,płomienie
pożerającełapczywienasączonesmołąlinyisuche
sosnowebelki.Westchnąłciężko.Gdybytrzebabyło,
zrobiłbytojeszczeraz,bezwahania.Żałowałjednak,
żewciągnąłwewszystkoEvanlyn.Gdybymógłcofnąć
czasizrobićcoś,żebyniepojmalijejrazemznim.
Ajednocześnie,choćubolewałnadtym,cosięstało,jej
obecnośćstanowiłajedynąpociechęwbeznadziejnej
sytuacjii,trochęwbrewsobie,cieszyłsię,żedziewczyna
jestprzynim.Prócztejprzyjaźniniepozostałomujużnic.
Zawstydziłsięswychmyśli,alenicniemogłozmienić
faktu,żegdybynieona,poprostuniechciałobymusię
dłużejżyć.Wyciągnąłdłońidotknąłjejręki.Spojrzała
naniego,tymrazemtoonuśmiechnąłsiępierwszy.
–Zrobiłabyśtojeszczeraz?–spytał.–Wiesz,mam