Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miałomozolneukładaniesobiecodziennegożycia?Ranodołazienki
najpierwja,potemty,nakoniecdzieci.Śniadanieja,kanapkidopracy
iszkołyty.Odprowadzaniedziecity,japodręcznezakupy
iodbieraniedzieci.Ty,ja,ty,ja.Wszystkowtylkonamznanym
rytmie.Jasnyiklarownyświatpodlegałjedyniedrobnymzmianom.
Dziecijużsamejeździłydoszkołyizaczęłyorganizowaćsobieczas.
Rytmsiętrochęzmieniał,alezawszebyłojakieśja,ty”.
Siedząctakwfotelu,miałatylkonamiastkępoczucia
bezpieczeństwa.Zaledwienaparstek,wktórymprzecieżniemogłasię
przedniczymukryć.„Miałabyćstabilizacja.Planowaliśmy,żegdy
dziecipójdąwświat,bywkraczaćwkolejneetapyżycia,myspokojnie
będziemysięimprzyglądać,asamizaczniemykorzystać
zprzywilejówdojrzałości.Ico,gdzietowszystkojest?snuładalej,
patrzącwokno.Wszystkomiałobyćtakieproste:mycorazbardziej
dojrzaliicorazstarsi,wreszciestarzy,staruszkowiespacerującyrazem
wparku,trzymającysięzaręce,niewielemówiący,zwiekiemprzecież
niepotrzebawielusłów,patrzącysobiewoczy...”.
Bałasięporuszyć.Rzeczy,tenawierzchu,itepochowane
wszafach,komodach,szufladachzagrożonejakimśunicestwieniem,
zdegradowanedojakiegośzaledwiepółistnieniaczaiłysięiczyhały
nanią,corazbardziejnapastliwe.
Mariaostatniąresztkąsiłwstałazfotela,ubrałasięiwyszła
zdomu.