Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otojedenzmówcówzacząłzcałąbezceremonialnością
wytykaćbyłemupremierowibłędy.Ciszajakmakiem
zasiałzapadła,atamtenłamiącymsięgłosem,zapewne
własnejbezczelnościsiędziwiąc,wytykałpremierowi,
żeTenzarzadkoprzemawiał,zarzadkosiępokazywał,
zarzadkodawałnarodowinasiebiepopatrzećiswych
słówposłuchać.ImecenasOlszewski–choćniemogło
tobyćdlańłatwe–przyznałsiędobłędu.Głosściszył,
aledobłędusięprzyznał.
Temperaturasięgnęławszakżezenitu,gdyjeden
zmówcówzagroziłodczytaniemprzezsiebienapisanego
wiersza.Salazmiejscasiępodzieliłaiwybuchłspór
opriorytety.Teraznieczasnakulturę!–wołalijedni–
chlebdrożeje!Niechczyta–domagalisiędrudzy–
czytelnictwokuleje!Amożekomuch?–zapytałktoś
bystroiautormusiałstreścićprzesłanieutworu,agdy
streścił,ucichłysporyipozwolonomuprzeczytaćwiersz,
który–ciekawarzecz–podobałsięwszystkim.Był
tolirykmówiącyotym,żerunąłstaryświat,teraz
budujemynowyład,byłobywszakżedobrze,gdyby
magowieciemnychsprawniebudowaliznami.Itęmyśl
gorącoizaplauzempochwycono,„magowieciemnych
spraw”,powtarzanoznacząco,magowieciemnych
spraw!Rokita!Rokita!–krzyczelici,codopoezjizbyt
możedosłownymająstosunekichybajedyniesiedzący
zastołemprezydialnymJanPolkowskiiJanProkop
uśmiechalisiękrzywiejisłabiejklaskali.Obajonikiedyś
sztukąrymotwórcząsięparaliiterazwidok
eksplodującegowenąiznajdującegorezonans
czytelniczykolegipopiórzezazdrośćichbudził,stare
bliznyrozdzierał.Aleniebyłojużczasu
narozpamiętywanieminionychwcieleń,nanicjużnie
byłoczasu,spotkanienieubłaganiezbliżałosiędokońca.
Gdypopamiętnejnocy,mówiłOlszewski,rankiem
wróciłemdodomu,poczułemgłód.Uświadomiłemsobie,