Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
P
iosenkę„HereComesTheSun”KingaWiśniewska
ustawiłakiedyśjakodzwonekbudzika,liczącnato,
żedelikatnagitaraGeorge’aHarrisonabędzieumilałajej
każdyporanek.Tenktowymyśliłzasadę,napewnonie
wstawałprzedpołudniem.„HereComesTheSun”
punktualnieoszóstejzerozerowypełniłoswoimsłodkim
brzmieniemcałąsypialnięapierwsze,costwierdziła
Kinga,otwierającoczy,toto,żenienawidziBeatlesów.
Przezpółnocyniezmrużyłaoka,zastanawiającsię,jak
poprzesuwaćspotkania,żebyodebraćRomęzeszpitala
iniewpadłananicbardziejkonstruktywnegoniżto,
żepoprostuzamówijejtaksówkę.Niemiałapojęcia,
dlaczegoRomataksięupierałaprzytym,żebynie
odebrałjejMarian.Kingamiałaokazjęspotkaćchłopaka
babcikilkarazyizrobiłnaniejnaprawdędobrewrażenie.
Istnaoazaspokoju,czymstanowiłcałkowite
przeciwieństwoRomy,adobrychmaniermógłbyuczyć
wakademiisavoir-vivre’udlamłodychkawalerów.
WpatrzonybyłwRomęjakwobrazekigdybywiek
munatopozwalał,pewniecałowałbyziemię,poktórej
onastąpa.
NiemniejznałababkęnieoddziśiskoroRoma
dobrowolnie(no,sytuacjazmusiła)prosiłaopomoc,
tomusiałotobyćcośpoważnego.Gdybytobyła
błahostka,RomapogoniłabyMariananadrzewobez