Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dokładnietak,jakpoprzednio,atużzanimzsuwałasięnieznajoma,
kreślącznakkrzyżanapiersiach.
–Widzipan?–krzyknęłaPaulina.–Takobietaniemanart!Jak
onatorobi?Toniebezpieczne!Iczemusiężegna?
Brunetobrzuciłjąbadawczymspojrzeniem.Właśniemieli
wysiadaćzwyciągu,więcuniósłochronnąpokrywę.
–Jakakobieta?Jedziesamotnynarciarz.
Paulinazobaczyławjegooczachniepokój.
–Jedziepanczerwonątrasą?–zmieniłatemat.
–Tak.Jestwyjątkowomalownicza–rozpromieniłsięWłoch.
–Proszęmitowarzyszyć,przecieżmieszkamywtymsamymhotelu.
MamnaimięVito.
Jeździlirazemdokońcadnia.Potrasie,nawyciągu,wszędzie.
WpołudnieVitozaproponowałkrótkąprzerwęwknajpce,gdzie
natarasiesączyliżółtawebombardino.Dowiedziałasię,żesąmniej
więcejrówieśnikami,onpochodzizApulii,aobecniemieszka
ipracujewRzymie;zpółsłówekdomyślałasię,żejakolekarz.Paulina
oszczędniedozowałainformacjeosobie,jakbyaplikowałaWłochowi
dawkihomeopatycznegoleku.
Późnympopołudniemzjechalidohotelu.Dokolacjizostałytrzy
godziny,więcumówilisięzagodzinęnadoleprzybarze.Paulina
zulgązrzuciłakolejnokombinezon,golfispoconypodkoszulek,
poczymwzięłaprysznic.Gdyjużwysuszyłasięizałożyłaszykowną
bluzkęispódnicę,usłyszałachrobot.Podeszładodrzwiiuchyliłaje,
sądząc,żetoVito.Korytarzbyłjednakpusty,tylkonaparkiecieleżało
niewielkiezawiniątko.Odruchowocofnęłasięwobawie,żezawiera
cośniebezpiecznego,ciekawośćjednakzwyciężyła,więcschyliłasię
popakunek.
Zamknęładrzwidopokojuiwjegozaciszuzaczęłarozwijać
szarawypapier.Wśrodkubyłabroszkazjakimśkamieniem,zdobiona
kunsztownymornamentemzesrebra,przypominającymmotywysztuki
celtyckiej.Kiedyśzajmowałasiętątematyką,alenieczułasięnatyle
pewnie,bymóccokolwiekorzecobroszce.Byćmożebyłatozręczna
imitacja,stylistycznenawiązanie,albocoświęcej,czegonieogarniała.