Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
saminawózkachrzeczynawetzodległychulic.
ObliczeKazimierzazmieniałosięzkażdymdniem.Jego
charakter,naktóryskładałysięsetkilat,zatracałsię
szybko.Opuszczałydzielnicęrodzinyodstuleci
zasiedziałe,zamykałysięsklepy,restauracje,bóżnice,
naktórychwiekiwyryłygłębokoswojepiętno.Zniknęły
oryginalnerodzajoweobrazkizulicstaregoKazimierza,
niewidaćŻydówubranychwczarnechałaty,
wpilśniowychkapeluszach,jarmułkach,lisichczapach,
brodatychipejsatych,rozmawiającychporogachulic
iplacach,spacerującychiznamienniegestykulujących.
Podziałysięgdzieśgromadkirozkrzyczanych,nędznie
ubranychdzieciaków,biegającychpociasnychulicach,
popodwórzachbrudnychkamienic,podrewnianych
gankachiszerokichsieniach.Niemożnakupićjuż
opóźnejporzewieczornejżadnychtowarów,którebez
trududostawałosiędawniejodstojącychprzedswoimi
za​mkni​ęty​miskle​pa​miwła​ści​cie​li.
Zginąłtajemniczynastrójiosobliwyurok
przyciemnionych,wyludnionychulicizaułków,
naktóreniepadajużsłabeświatłolatarń.Zniknęłyraz
nazawszedrewnianeszałasy,przykrytegałęziami
jodły,którebudowanowpodworcach,nabalkonach
igankachnapamiątkępobytuŻydównapustyni.Nie
widaćmodlącychsięŻydównadbrzegamiWisły
wświętodrugiegodnianowegoroku,uwiecznione
naszczęściewprzekazachmalarskich,takichjak
zna​ne
Trąb​ki
Gie​rym​skie​go.Tegochceoku​pant.