Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KatarzynaZielińska
Twarzdoktorastężała,aonsamwydawałsiępodenerwowany.
–Pojęcianiemam!Niejestemzamożny,wszystkoinwestujęwkarierę
naukową.Jeślizłodziejszukałpieniędzy,tonadaremno!Nieznalazłipo-
szedłsobie...
–Osobliwe...–powiedziałSzeferwzamyśleniu.–Rzadkospotykasię
włamywacza,którywłamujesiępopieniądzetam,gdzieichniema,akiedy
jużtorobi,niczegoniekradnie.
–Nieznamsięnazłodziejach!–podniesionymgłosemstwierdziłCha-
berski.–Topanadziedzina!
–Dokładnie–odparłnadkomisarz–iznamsięnaniejcałkiemnieźle.
Narazieniebędępanuzabieraćwięcejczasu–dodał,wstajączkrzesła.
Doktorbezsłowauścisnąłwyciągniętąrękę.
nCiekawe...–pomyślałSzeferpowyjściuzgabinetu.–Pandoktorwy-
dajesięmiećkłopotyzarównowpracy,jakipozanią...Uczciwiludzieza-
zwyczajzgłaszająwłamaniedowłasnegodomu,szczególniegdyzłodziej
wyrządziłjakieśszkody.Możetoinadmiernaostrożność,alesądzę,żedok-
toraChaberskiegotrzebaotoczyćtroskliwą,aczkolwiekniewidzialnąopieką.
Podpowiadamitomojapolicyjnaintuicja,aonarzadkosięmyli”
.
***
Minęłokilkadni.PopodniosłychwydarzeniachżycieAkademiiGórniczej
wróciłonazwyczajnetory.
Krakowskapolicjaniepróżnowaławśledztwiedotyczącymrubinowej
kolii.
DopokojuSzeferawszedłsierżantWołek,któregowyznaczonodoze-
braniainformacjiodoktorzeChaberskim.Stuknąłobcasamiizasalutował.
–Panienadkomisarzu–zacząłposłużbowympowitaniu–sprawdziły
sięinformacjecieciazkamienicydoktora.Chaberskifaktycznieczasami
wychodziwieczoramiiwracapóźno,araczejwcześnienadranem.Wiemy
już,corobi,kiedynieśpigrzeczniewswoimłóżku–dodał,uśmiechającsię.
–Cowięcrobi?–zapytałSzefer.
–Grawkościlubwpokera.Słabościąpanadoktorajesthazard.
–Doprawdy?–Nadkomisarzuniósłbrwi.Nielegalnyhazardnielicował
zpowagąpracynaukowejnawyższejuczelni.
–Takjest,panienadkomisarzu.Cowięcej,gospodarzzapamiętał,że
wnocpoprzedzającąwłamanieChaberskiwróciłdobrzepopółnocy.Amy
18