Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nictodziwnegowłaściwie,tylkodzisiajspotykamsię
porazdrugizmiejscowościąFriedrichshald.
AsbjørnKragnaglespoważniał.
Taak?Czyżbyjakanowazbrodnia?
Nie,tonie.Spotkałemsięznazwądziśwbiurze
ogodziniewpółdodziesiątej.Wszedłemdobiura
niespodziewanieinagledoleciałymnieluźnesłowa
prowadzonejrozmowymiędzymoimszefemajakimś
nieznanympanem.Ciąglepowtarzałosięsłowodoktor
Peters,więczrozumiałem,żeonsiętaknazywa.Miałem
wrażenie,żedoktorPetersjestprawienawychodnym.
CzyjedziepanjutrodoFriedrichshald?
zapytałmój
szefnieznajomegopanamówiącegoponiemiecku.
Prawdopodobniedopieropojutrze
odpowiedział
Niemiec.
Wpierwmuszęzmienićtrzystatysięcymarek.
…–Niemiec,trzystatysięcy,wyjazdtobyłysłowa,
którezmusiłymniedozwróceniabaczniejszejuwagi
nanieznajomego.
…–Byłtopoważnypanwwiekudopięćdziesięciulat
oczarnejbrodzieilśniącychjedwabistychwąsach,
iogromnychprawienadnaturalnejwielkościoczach,
patrzącychspozawzłotooprawnychokularów.
Wytwornieubranyporuszałsięzeswobodąsalonowca
idystynkcjądyplomaty.
…–Szefmójbyłdlanieznajomegopanabardzo
uprzejmyiodprowadziłgoniemaldodrzwiwejściowych.
Zanimjednakrozstalisięobaj,usłyszałemdokładnie
słowaNiemca:
Zdajemisięjednak,żewFriedrichshald
nieznajdęzdolnegodetektywa
.Comójszef
natoodpowiedział,niedosłyszałem,aletojestwłaściwy