Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wszyscyspojrzeliwstronęschodkówozdobionychbalustradąoszerokiejporęczy
wyślizganejniemaldobiałościprzezmłodszychmieszkańcówdomu.
–Tam?…Eeee,aktóżbymógłbyć…–rzuciłniedbaledoktorSkiba.Wydajewam
się…
–Aleprzecieżwyraźniesły…–mamaurwaławpółsłowa.
Naschodachpojawiłosięcośwrodzajulejka,araczejsmukłego,rozszerzającegosię
kugórzestożkazwieńczonegookrągłągłówkązdwiemazielonymilampkami.Cudaczny
stwórkroczyłnatrzechprzedziwnychnóżkach–cieniutkich,teleskopowychwysięgnikach
zakończonychmnóstwemkrótkich,przegubowychpalców.Górnapołowastożkabyła
owiniętanowiutkąwspinaczkowąliną,zktórejzwisałystalowehaki,lśniącekarabinki,
czekan,młotekiinneprzedmiotyniezbędnekażdemuprawdziwemualpiniście.
–Tato!–Irekzerwałsięzmiejsca,podbiegłdoojca,objąłgozaszyjęiucałowałwoba
policzki.–Tato!
–Coniby:„tato”,„tato”?–broniłsięobłudniedoktorSkiba.–Właśniesprawiłem
sobienowysprzęt…
Alechłopiecbiegłjużwstronęschodków.Stożek,zachowującniezmienniepozycję
pionową,conadawałomuwyrazkomicznejpowagi,zatrzymałsięwłaśnienaostatnim
stopniu.
Irekstanąłprzednim,założyłręcenaplecachispytał:
–Jaksięnazywasz?
Zielonelampeczkizabłysłyodrobinężywiej.
–JestemautomatemwysokogórskimXXB-czterystasiedem.Dzieńdobry–zabrzmiał
czysty,metalicznygłos.
–Dzieńdobry–solenizantskłoniłsięgrzecznie.–Aczypozatymniemaszjakiegoś
imienia?
–Nie.Miłomi,żebędziemychodzićrazem.
–Acotyumiesz?
–Latać.Umiemsiętakżewspinać.Posiadamuchwyty,którezapewniająmipewne
oparcienawetnagładkiejskale.
Chłopiecmimowolispojrzałzniedowierzaniemnamaleńkiepaluszkiautomatu.
NiezrażonytymspojrzeniemXXB-czterystasiedemciągnął:
–Wraziepotrzebymogęsłużyćrezerwowymizasobnikamitlenu,płynuodżywczegoi
leków.Jestemzaprogramowanytak,żebywkażdejsytuacjizapewnićczłowiekowi–to
słowozostałowymówionezeszczególnymnaciskiem–niezawodnąasekurację.Potrafię
ewakuowaćczłowiekazzagrożonegomiejsca.
Irekpoczuł,żejegoentuzjazmsłabnie.Obejrzałsięnaojcaispytałzprzekąsem:
–Typrzecieżchodziszbezniańki?
DoktorSkibaspoważniał.
–Górysąprzeciwnikiem,któregoczłowieksamsobiewybiera,abysprawdzićswoją
sprawność,wolęicharakter.Azatemprzeciwnikiempoważnymizasługującymnaszacunek.
Takiegoprzeciwnikatrzebaprzedewszystkimdobrzepoznać.Kiedyzdobędzieszwięcej
doświadczenia,samzadecydujesz,czychceszchodzićzautomatycznymopiekunem,czybez
niego.Anarazie…–rozłożyłręce–naraziemamaijabędziemyznaczniespokojniejsi,
wiedząc,żewyruszaszwtakimtowarzystwie.Zresztąniemusiszprzecieżkorzystaćzjego
usługzawszeiwszędzie.AlewAndachprzydanamsięnapewno.
Irekpomyślałchwilę,poczymzmieniłtemat.
–Nodobrze.Tylkoonsięnazywatakjakośsucho.XXB…iletam?…
–Takimamsymbol–odrzekłjakbyzlekkąuraząautomat.–Stanowionzarazem
zastrzeżonehasłowezwaniaalarmowego.Niebrzmiładnie?
12