Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Har​ryod​po​wie​dział:
Pil​nujswe​gonosa.
Al​lankrzyk​nął:
Kli​tuś-baj​duś!
AFilnazłośćjeszczewięcejzacząłdokazywać
ipo​cią​gnąłzawar​kocz.
Zarazwtrąciłsię,rzecznaturalna,sprawiedliwyJim,
żewprawdzieionnielubiDoris,aletymrazemona
masłusz​ność.
Doris,swoimzwyczajem,zaczęłapłakaćiomalnie
do​szłodobój​kimię​dzyHar​rymiJi​mem.
Jużtakjestzawsze,żepowakacjachnajwięcej
do​ka​zu​ją,po​temznówsięuspo​ko​ją.
Dżekprzezcałyczasstałkołookna,bojeszczebędzie
awanturaimogągoniewinniewplątać,inowapanimoże
taksamosiędoniegouprzedzić,jaktamta.Dosyćsię
nacierpiałprzezdwalata,więcchociażterazmusibyć
ostroż​ny.
Alewoźnypowiedział,żebyszlidodomu,bolekcji
więcejniebędzie,iDżekpowolutkusamsobiewraca
dodomu.
tupatrzy,żenaroguulicyDługiejzamkniętyjest
sklepkolonialny.Dżekzawszekupowałtamcukierki.Były
tudługiemiętowecukierki,któreszczypiąwjęzyk,
apotem,jakwciągaćpowietrze,tosiętakzimnorobi
wustach.Byłytamcukierkizlikiereminadziewane
wpapierkach,większemigdałoweimałeróżnokolorowe
kulki.Byłyczekoladkinasztuki,różnefigurkizcukru
iczekolady,byłycałeworkiorzechówlaskowych,
włoskichiamerykańskich4.(Amerykańskieorzechymają
taktwar​dąsko​ru​pę,żetrze​bajemłot​kiemroz​bi​jać).
Wszklanychkloszachisłojachbyłyjednerzeczy,
wblaszanychpudłachinne,wszufladachznówinne
iwko​szy​kachowo​ce.
Dżekbardzolubiłwtymsklepiekupowaćinigdysięnie
spieszył.Więcwłaścicielzałatwiałdorosłych,aonsobie
stałipatrzył.Czasemnawetzgadywał,którąszufladę
właścicielotworzy.Byłtamjeszczebardzociekawy
przyrząddosznurka,takżesznurekniemożesię