Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tobyłjedenztychlistopadowychdni,kiedyciężkiechmurydotykają
stromychdachówdomów,chodnikipokrywadelikatnawarstewka
błota,apowietrzeprzesiąkniętejestwilgocią,któraprzenikapod
ubraniaprzechodniów.WtakichdniachwpomieszczeniachnaQuai
desOrfèvresjużodranapalisięświatło,aSekwanazaoknamitonie
wwelonachmgłyigołębie,jakzawszeprzysiadającenaparapetach,
mająnastroszone,wilgotnepióra.
JużodranakomisarzBarlietczułsięociężały,sennyiznużony.
Inspektorzy,którymwypadłozajrzećdojegogabinetu,wycofywalisię
szybkonapalcachiwnetsięwśródnichrozniosło,żestaryjestdziś
naburmuszonyilepiejmuwoczyniewchodzić.
Pracybyłomało.Ostatnioniezdarzyłasiężadnasprawazgatunku
tych,któreelektryzująreporterówiczytelnikówpopołudniówek.
Trafiałasięwyłączniesamarutyniarskapolicyjnarobota,którejBarliet
szczerzenielubił,choćwykonywałjąpilnie,jaknasolidnego
urzędnikapolicyjnegoprzystało.
Okołodziesiątejuporawszysięzpierwsząporcjąnajrozmaitszych
nieciekawychsprawozdańiraportówkomisarzpomyślałsennie,
żenadszedłjużchybaczas,abyposłaćkogośpokanapkiipiwo,ale
jakośniemógłzdecydowaćsięzawołaćktóregośzmłodszych
inspektorów,rozmawiającychpółgłosemwsąsiednimpokoju.
Okołogodzinyjedenastejdrzwidogabinetuotworzyłysięistanął
wnichLeclerck,najmłodszyinspektorzbrygadyBarlieta.Zupełnie
zapomniał,żekomisarzniejestdziśwdobrymnastroju,ijużodprogu
zawołałgłośno:
—Szefie!Mamymorderstwo!
Jegocałasylwetkawyrażałapodniecenieichęćdziałania.Barliet
pomyślałzrozbawieniem,żeprzedwielulaty,kiedysambyłwwieku
Leclercka,równieżwpadałwgorączkęprzykażdejnowejzbrodni,
zjakąwypadłomusięzetknąć.
—Gdzie?—zapytał.—Ikogozabito?
—NaulicySaint-Antoine—wyrecytowałLeclerck—zabito
młodądziewczynę.Pracowałauwłaścicielamałegobistro.
—Kelnerka?
—Nie,szefie,służąca.Paskudniejązałatwili.Ktośwpakowałjej