Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gilajczorta!
Nadszedłwkońcupierwszydzieńwiosny.Powietrzecoraz
wyraźniejpachniałorośnięciemipączkowaniem,wciąż
jednakpotrafiłouszczypnąćzimnemwsamiutkiczubek
nosa.Anawetwślizgnąćsiępodsweterek,kiedyktoś
akuratniepatrzył!Naszczęścieniektórzyktosiepodtym
sweterkiemmielicieplutkąsierśćtaksamozresztąjak
napoliczkach,inanosieteż,więcżadnymszczypaniem
sięnieprzejmowali.Wcaleawcale.Ichgłowyzaprzątały
terazowieleważniejszesprawy.Naprzykładtakie:doilu
możnadoliczyć,idąctaksobieiidącprzezlas?
Bazyluważał,żedoniezmierniewielu(czyli
conajmniejtrzystuosiemdziesięciudwóch,botyle
wynosiłjegorekord).Zwłaszczagdymiałosięzapas
krówek,ataksięmiłoskładało,żeBazylmiał.Całą,
caluśkąpaczuszkęschowanąwpasiastejtorebałce,którą
zawszenosiłprzewieszonąnaukosprzezpierś.Dreptał
więcprzezlas,jadłkrówkęzakrówkąigłośnoliczył:
…czysztapjendżeszontoszem,czyszta
pjendżeszontdżefencz,czysztaszesz…czecz…czesz…
Zatrzymałsięizacmokał,niezmierniezmieszany.
Zrobiłkilkamin.Zwinąłjęzykwtrąbkę.Zrobiłciup.
Zakląskał.Spróbowałbardziejwlewo.Spróbowałbardziej
wprawo.Spróbowałnawetnaokoło,małomusięjęzyk
niezaplątałwsupełek.
Nicztego!
Niestety.Liczbywymyślilisobieludzieinazwali
jeposwojemu,takżebyimbyłowygodnie.Niktprzytym