Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OskarżenieskierowaneprzeciwkoDaszynietylko
całkowiciecofnęłapodkoniecrozmowy,lecznawet
prosiła,abynieprzywiązywaćżadnejwagidojej
uprzednichsłów,gdyżwypowiedziałaje„podwpływem
nerwów”.Naogółwszystkowyglądałoniejasno,nawet
podejrzenie.Nieporozumienie,sądzączjejsłów,
rozpoczęłosięzpowodu„samowolnegoiszyderczego”
usposobieniaLizy;„hardyzaśMikołajWsiewołodowicz,
chociażbardzobyłzakochamy,niemógłjednakznieść
drwinisampozwoliłsobienaszy​derstwa”.
Wkrótcepotempoznaliśmypewnegomłodzieńca,
zdajesię,żesynowcategotwojego„profesora”,nawet
otymsamymnazwisku.
Syn,aniesynowiecsprostowałaBarbara
Pietrowna.
PraskowiaIwanownanigdyniemogłazapamiętać
nazwiskaWierchowieńskiegoizawszenazywała
go„profe​sorem”.
Niechbędziesyn,tymlepiej,comidotego!
Najzwyczajniejszymłodzieniec,bardzożywy
ibezceremonialny,lecznicosobliwego.TujużLizasama
zachowałasięniewłaściwie,gdyżzbliżyładosiebietego
młodzieńca,abywzbudzićzazdrośćwMikołaju
Wsiewołodowiczu.Niemamjejtegozazłe:zwykły,nawet
miłyfortelpanieński.AleMikołajWsiewołodowiczniebył
zazdrosnyisamzaprzyjaźniłsięztamtym;nibynicnie
widzi,nibywszystkomujedno.TojużzabolałoLizę.
Młodzieniecwkrótcewyjechał(dokądśtamśpieszył),
aLizazacładogryzaćMikajowiWsiewołodowiczowi
przykażdejsposobności.Zauważyła,żetenczasem
rozmawiazDaszą,izaczęławariować,takżejużimnie
sięnierazdostawało.Alekarzezabronilimisięirytować.
Tozachwalaneichjeziorotakmijużobrzydło,zębytylko
rozbolałyodniego,reumatyzmzacząłszarpać.Nawet
gdzieśczytałam,żeodJezioraGenewskiegozębybolą;
takawłaściwość.AtutymczasemMikołaj
Wsiewołodowiczraptemotrzymałlistodhrabiny.
Zakrzątnąłsięiwciągudobywyjechał.Pożegnalisię
poprzyjacielsku,leczLiza,odprowadzającgo,byłazbyt