Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PatrycjaiMagdabardzolubiąsiedziećnatarasie
iprzyglądaćsiękoniowioimieniuBaltazar,którypasie
sięnałącezaichdomem.DawnotemuBaltazarpracował
zeswoimgospodarzemwpolu,aleterazion,ijego
właścicielsąjużnaemeryturze.CoprawdapanMaciej
zawszeznajdujesobiejakieśzajęcie,zatoBaltazarnie
manicprzeciwkotemu,żebynierobićnic.Przezcały
dzieńjetrawęioganiasięodmuch,dopierowieczorem
wracadostajni.Zdalekasłychać,jakdzwonidzwonek
przyrowerzepanaMacieja.Gdytylkosiostryusłysząten
dźwięk,odrazuwspinająsięnapłot.
–Ho,ho!–mówipanMaciejtrochędosiebie,atrochę
dodziewczynek.–Jaksiędzisiajzachowywałmójkonik?
–Byłbardzogrzeczny!–krzyczyMadziazzapłotu.
–Tylkojadłijadł.
–Arazsięnawetpołożył!–dodajePatusia.
–Tentomadobrze–wzdychagospodarziotwiera
bramkę,aBaltazarodrazuwychodzinapolnądrogę.
Siostryniesąnatyleodważne,żebyprzeskoczyćprzez
płotipogłaskaćBaltazara.Jednaklubiąsięprzyglądać,jak
panMaciejodjeżdżanarowerze,akońposłusznieidzie
tużzanim.
Chwilępóźniejdogarażustojącegonapodwórku
wjechałsamochód.TotataZajączków(jaklubinazywać
MagdęiPatrycję)przyjechałdodomu,acórkiodrazu
pobiegłysięznimprzywitać.PanZajączkowskipracuje
wmieścieiwracanawieśpóźnymwieczorem.Całe