Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kończymy?Jeszczeniezacząłem.–Wolnospojrzał
jejwoczy.Silnienaniegodziałała,aleignorowałto.
Tam,gdziewgręwchodziłykobiety,zawszekierował
sięlogiką,anielibido.Gardziłludźminiezdolnymi
kontrolowaćimpulsywnereakcje.–Wtejchwiliwasz
zespółmapracę.To,czyjąutrzyma,zależyodciebie
itwojegoojca.Narazieoczekujęcięwmoimbiurze
oczternastej.Zacznieszwreszciepracować.Ijeszcze
jedno.Odwoływaniesiędomoichemocjitostrata
czasu.Nigdyniepodejmowałemdecyzjipodich
wpływem.
–Czyżby?–Wbiławniegospojrzenieszafirowych
oczu,aonujrzałwnichtensamnieprzejednanyupór,
jakizapamiętałsprzedlat.–Tociekawe,gdyżoile
miwiadomo,przejąłeśfirmęojca,bymócwywrzeć
naniegonacisk.Jeśliniewpłynęłynatowzględy
emocjonalne,toniewiemco.Aterazprzepraszam,ale
muszęprzygotowaćzespółdoprzeprowadzki.Jeśli
konieczniechceszprzenieśćtenzbędnybalast
dowaszegobiurowcajeszczedziś,tomuszęprzestaćsię
lenić.–Zdecydowanymkrokiemruszyładodrzwi,
aonwidziałtylkodługienogi,krótką,falującą
nabiodrachsukienkęiwysokie,cienkieobcasy
czarnychbotków,któremiarowostukaływpodłogę.
Ztrudemodrywającwzrokodjejzgrabnejsylwetki,
stłumiłgwałtownyporywpożądania.Niekontrolowany
odruch,byrzucićjąnastółizatracićsięwdzikim,
pierwotnymseksie.
–Iproszęzmienićubiór.
Theemou,
wyglądaszjak
flamingwtychróżowychrajstopach.Oczekuję,
byludzie,którzydlamniepracują,prezentowalisię