Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
Warszawa
Szumkomorygazowej.Januszwybałuszyłoczy,nadąłpoliczkiizademonstrował,jakiodgłoswydobywałsięzbudynku
krematoriumnr4,gdywszyscyjużpoumierali.
Jakzulapowiedział.
Przezkawiarnięniosłosiędudnieniemuzykipop.Oboknassiedziaławymieniającaczułościparkanastolatkówizdawało
misię,żewobecpokazuJanuszawszystkojest,wszystkomusibyćnietakie:stółpomiędzynami,ananimnapoczętekawałki
szarlotki,wfiliżankachtłuste,posypanekakaokopczykibitejśmietanyinaszeniemieckiesłowaskuliłemsię,ściszyłemgłos,
jednocześnieniechciałemichciałemtambyć.
Januszaporazpierwszyspotkałemwpewienczwartek.Weczwartkimiałemlekcjeodjedenastejiprzedlekcjamichętnie
zamawiałemcappuccinow„Corso”przyplacuZbawiciela.ByływWarszawielepszekawiarnie.Naprzeciwko,podarkadami,
chętniewybieranaprzezstudentów„Karma”albonarogunastawionanabiznesmenów„Wbiegucafé”.Wobubyłdostęp
doInternetuidoskonałakawa.
Pozaliczeniuwszystkichchodziłemjużtylkodotejzazwyczajpustejlodziarnizoknamiidrzwiamizielonymijak
wielkanocneozdoby,narożnymisiedzeniami,sprawiającymiwrażeniewykonanychsamodzielnieprzezwłaściciela,
inajwiększymsztucznymfikusem,jakikiedykolwiekwidziałem.
Prawdopodobnietenstaryczłowiekopopielatosiwychwłosachczęstotamsiedział,podczasgdyjagapiłemsięprzezokno
ściskającwrękufiliżankęzkawą.Alenigdywcześniejniezdarzyłosię,bywtymsamymczasiezadzwoniłmójtelefon.
Nigdyprzedtemniewiłemw„Corso”poniemiecku.
Panpozwolidomnie!zawołał,odsunąłnabokgazetęizaproponowałszarlotkę.Niestety,potelefoniemusiałemudaćsię
doszkoły.Dałemmunumeriprzyrzekliśmysobieuroczyściespotkaćsięweczwartekzatydzień.
Podejrzewałemjużwtedy,żetoniedojdziedoskutku,podejrzewałemjużwtedy,gdyściskaliśmysobiedłonie.Nie
pociągalimniegłośni,weseliludzie.Niemusielibyćwjakikolwieksposóbniemili,alenatarczywość,zjakąchcielidzielićsię
swoimdobrymnastrojem,odpychałamnie.Równienieprzyjemnabyłamyślotym,żewoczachtegobywalcakawiarni,który
widocznielubiłNiemców,mogęstaćsięniesłownym,jednakmojeczwartkowecappuccinoustąpiłowkrótcemojej
wszechogarniacejbezsilności.
Byłynatospecjalistyczneterminyiśrodkifarmakologiczne,alezbiegiemlatprzyzwyczaiłemsięznosićnapadysłabościjak
złąpogodę.Zawódnauczycielaniedajemożliwości,bysobiepofolgować.Dlategozwielkimhukiemzamykałysięzamną
wieczoremdrzwimojejszkoły.Takjakwdzieciństwiekładłemsięnadywaniewsalonie,wodziłemoczymapostosach
niesprawdzonychklasówekizanurzałemwmuzyceVanMorrisona.Tobyłotakie„nic”,wiszącanademnąciepławachmura,
któraprzypominałamioczasach,gdyjakochorysześciolatek,przypierwszymsymptomiechorobyowijanywwełnianekoce,
musiałemjeśćrosółzrozdrobnionymchlebem.
Wniemałymstopniuprzyczynymoichawariiupatrywałemwwartkimtempieżyciastolicy.Warszawazpewnościąniebyła
prowincjonalnaanizaspana.NastacjimetraCentrumwieluludzi,chcącdostaćsiędogóry,zamiastzeschodówruchomych,
korzystałozeznajdującychsięobokschodówkamiennych.Fenomentenobserwowałemoróżnychporachdnia.Zawsze
ztakimsamymwynikiem.Połowapasażerówdecydowałasięnabieg.Ztegoniemałaczęśćsprintem.
Naautomatycznejsekretarcebyłajakaświadomość,prawdopodobnieodJanusza.Dzwoniącyodrazuzacząłmówićisygnał
sekretarkizbiłgoztropu.Usłyszałemsapanie,zobaczyłemnumernawyświetlaczu,alenieoddzwoniłem.Czegoodemnie
chciał?Łączyłanasdziwacznaskłonnośćdoświecącejpustkamikawiarni,cojakobodziecdozawarciaznajomościbyło
wzupełnościwystarczające.Alebyławemnietabezwładność.Wchwilachmobilizacjiwalczyłemzniąjakzesmokiem,
któregoodbywanegłowyciągleodrastały.
DopierogdykilkadnipóźniejJanuszbezpośredniosiędomniedodzwoniłiusilnienalegałnaspotkaniew„Corso”,
bochciałmicośopowiedzieć,przemogłemsięiobiecałemprzyjść.
Zaniemieckiejokupacjibyłczłonkiemgrupywywiadowczej„KomendaObrońcówPolski”.WGeneralnymGubernatorstwie,
naBiałorusi,naLitwieiUkrainieagencitacyjakonzbieraliinformacjeoruchachwojskniemieckichoraztransportach
sprzętuizaopatrzeniaiprzekazywalijebrytyjskiemuwywiadowi.Potym,jakorganizacjazostałarozbitaiJanuszzostał
weLwowiearesztowany,przeztrzymiesiąceprzesłuchiwałogogestapo.
Wskazałnaswojeprzedniezęby.Potemjewyjął,wspomniałootrzymanychciosach,włożyłzębyzpowrotemikrzyknął,
przechodzącodtądna„ty”:
Musiszwićgłośniej.Naprzesłuchaniachbilimniepouszach.Cochceszwiedzieć?
Cochciałemwiedzieć?OświęcimJanuszanatarłnamnieniczymfalazpuszekcyklonuBprzykrematorium
nr4wypełnionaobrazamizagazowaniajegomatki,planówsamobójstwa,przeżyciajakoakordeonista,jegoobozowejmiłości
Sonizbarakuzeskonfiskowanymirzeczamiiwszystkichzamordowanych.
WiększośćznichstanowiliŻydzi,dlamnieegzotycznijakindiańskieplemię.Dorastałemwświecie,wktórymnieistnieli.
Aninieodczuwałemichbraku,aninieprzypominałemsobie,żebywczasachmojegodzieciństwasięonichmówiło.Jak
częstopadałysłowa„Żyd”i„żydowski”?Raznapięćlat?
Alepomordowaniprzypomnielimimoichdziadków.
ToonisiedzieliobokmnieiprzysłuchiwalisięJanuszowi,powojenniNiemcy,opiekującysięmnąpośmiercirodziców.Nie
rozumiałem.Comójdziadek,któregozpowoduzamiłowaniadooperywszyscynazywaliCaruso,miałwspólnegoztymi
zamordowanymi?JegosłużbawojskowawczasiewojnyjakoszeregowegożołnierzaWehrmachtuniekryławsobie,jak
zakładałem,żadnychzbrodni.Tobyłocośinnego,raczejwspomnienieatmosferypełnejaluzjiitłumionychwestchnień,