Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwarknął:
–Zanimpogadamy,oddawajwreszciekluczedomieszkania.
–Właśniechciałamcięprosićotosamo.
–Żeco?–Modremusięwydawało,iżsięprzesłyszał.Leczjego
rozmówczyniszybkopozbawiłagozłudzeń,wyjaśniając:
–UstaliłamzMartą,żesięstądwyprowadziszitonatychmiast.
Jasięniązajmę.Tybyśtutylkoprzeszkadzałijejszkodził.
–Ty…–Mokradłoztrudemogarniałtreśćsłów,którewłaśnie
doniegodotarły.Zacisnąłdłoniewpięści.Zastanowiłsię,czygdyby
wtejchwilizłamałnosnatymgładkimlicuojasnoczekoladowej
barwie,tozaatakowałbykobietę,czyraczejmężczyznę?
–DoktorChristianeMayerpotwierdza,żemasznaMartęzły
wpływ–usłyszałjużtotalniewkurwiającegosłowa.Pochodziły
podobnoodpedantycznejdoktorki,któratowkurwiałagooddawna.
–Idęporozmawiaćzcórką.–Ruszyłzmiejsca.JednakLaura
gopochwyciłazaramięistanowczorzekła:
–Toniejesttwojacórka.Przytobieonaczujesięźle,zawszebyło
jejprzytobieźle.Samwiesz,dlaczego.
–Zostaw!–Albertsięwyrwałzuścisku,alepozostałnamiejscu.
–Klucze.–Haitankawyciągnęładłoń.
–Kurwa,popierdoliłowaswszystkie?!Tomojemieszkanie!
–Tylkojewynajmujesz,towynajmieszsobieinne.Iniekrzycz.
–Boco?!
–BoszkodzitoMarcieijej…naszemudziecku.
WtymmomencieAlbertuniósłotwartądłoń,abyzliścia
przywalićwtęciemnątwarzprawieniewyrażającąemocji.Podczas
gdynimkurwicajużniemalciskałanawszystkiestrony.
Jednakpowstrzymałsięodrękoczynu,anaswąniedogolonągębę
wprowadziłdrwiącyuśmieszek.Spodziewałsiębowiem,
żewszczynaniewdomuburdy,którasięskończywezwaniempolicji,
możesprawić,żedoczekasięnawetsądowegozakazuzbliżania