Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tozwyrazemgniewunatwarzyitakąsiłą,żeszybaniemalrozsypała
sięwdrobnymak.Czylizupełniejakjegoniegdysiejszeżycie,którego
wciążniemógłpozbieraćdokupy.
Obecnieszkłopochłonęłojedynieczęśćmęskiejfurii.Dlatego
mężczyznapodszedłdobiurka,gdziespojrzałnazestawswoich
prochów.Pochwyciłopakowanielekunabaziebenzodiazepiny–silny
środekodziałaniuuspokajającymiprzeciwlękowym.Zpłaskiego
listkawycisnąłpodwójnądawkębiałychtabletek,którezażył.
Zawszeprzyjmowałpodwójnąporcję,zwykle,jakteraz,popijając
mocnymalkoholem.Boskorosamniemógłsobieporadzić
zprzeszłością,potrzebowałdotegowsparcia.Czemuniepodwójnego,
jeśliwtrawiącejgoniczymzarazazgryzocieniebyłsam,azkimś,
kogodaremniepróbowałwychowywaćpodjednymdachem?
–Wychodzę.
–Dokąd?–Albertspojrzałdoprzedpokojunaswąszesnastoletnią
córkę.Mimochłodunazewnątrzwłożyłanasiebieprzykrótką
spódniczkę;czarnąizdobionąsrebrnymiłańcuszkami.Dokompletu
miałagrafitowąkoszulkęstanowiącąwzasadziesiatkę,przezktórą
prześwitywałczerwonystanik.Dziewczynaakuratzakładałaszarebuty
nawysokimkoturnie,niezwracającuwaginasłowaojca.Tenponowił
pytanie:–Zapytałem,dokądidziesz?
–Tam,gdziezwykle.
–Czyli?
–Byledalejodciebie.–Martawybiegłanaklatkęschodową
natrzecimpiętrzesześciokondygnacyjnegobudynku,poczym
trzasnęładrzwiami.Chwilępotemwpokojumieszkania,któredopiero
coopuściła,rozbrzmiałprzykrydźwięktłuczonegoszkła.
Zaniepokojonahałasemdziewczynawróciładoojca.
–Stłukła…się.–ZzaciętymwyrazemtwarzyAlbertwskazał
zakrwawionąrękąnaramęokienną,awniejresztkiszyby.Tanie
oparłasiędrugiemuatakowiojcowskiejfurii.Ostreszkłowidniałotam