Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stawiennictwaukuratorasądowegodzieńpowyjściu
zpoprawczakaprawiecałyczasspędzałem
nazłomowisku;zsamochodemszłomijakpomaśle.
Connorokazałsięsympatycznymgościemiprawie
moimrówieśnikiem.Właścicielemzłomowiskabyłjego
ojciec,aConnorprowadziłjewjegoimieniu.Wdniu,
wktórymskończyłemnaprawiaćswojegopikapa,byłem
zsiebiebardziejniżdumny.
Connorniespieszniewyszedłzbiura,niosącdwa
kubkiparującejkawy.
–Niewierzę,żecisięudało.Majstrowałemprzytym
wozie.Jestemniezłymmechanikiem,aletengratnie
nadawałsięjużdoniczego.
Pociągnąłemłykiskrzywiłemsię,booparzyłemsobie
język.
–Mogęzajrzećdoinnych,jeślichcesz.Gdybybyły
sprawne,możnabyjesprzedać,nonie?–podsunąłem.
Ostatniodużootymmyślałem.
Zmarszczyłczoło.
–Tak?Atycobyśztegomiał?–zapytałsceptycznie.
Wzruszyłemramionami.
–Zailesprzedałbyśjewobecnymstanie?
Zacisnąłusta,zastanawiającsięnadtym.
–Czyjawiem?Prawiezanic.Ktojestnatyleszalony,
żebykupowaćsamochód,któryniejeździ?Wyłączając
tuobecnych,oczywiście–zażartowałześmiechem.
–Dobra,więccopowiesznato?Janaprawiam,
tysprzedajeszidzielimysięzyskiempopołowie
–zaproponowałem.
–Popołowie?–powtórzył.
–Alezyskiem–uściśliłem.–Jeślinaprzykładkupisz