Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podziękowałazazamówienie,odwróciłasięirozejrzałaposali.
RuscyiGrzechnawetniezwróciliuwaginanowych,dziwki
zatowręczprzeciwnie.ZwłaszczaMarikawyglądała,jakbytylko
czekała,ażkelnerkaodejdzieodstołu,bymogłazapolować.Pewnie
naSzpakowatego.Tinkaanimyślałajejwtymprzeszkadzać,oile
oczywiściedziwkazdąży,zanimDymitrichwszystkichstądwyrzuci.
Nieprzygotować…?Czyonchciał,żebydaćimsurowemięso?Jezu!
Mimowolniezerknęławstronęmotocyklistyidostrzegła,żeten
wciążgapisięwswójtalerzitylkoukradkiemzerkacojakiśczas.
Nakrótkimomentichspojrzeniasięspotkały,awtedyprzywołał
jąnerwowymruchemgłowy.
Podeszłananiecodrżącychnogach.
–Smakowało?–zapytała,widzącstojącyprzednimpustytalerz.
Niektórzywybieralitenwłaśniemoment–tużpoposiłku
–nazłożeniereklamacjiichybamiałanadzieję,żetojedenztych
głupichprzypadków,botobyłobytakie…normalne?Zwyczajne?
Zupełnieniepodobnedotego,czegodoświadczyłaprzedmomentem,
aczegoniepotrafiłanawetogarnąć.Boprzecieżwzasadzienicsięnie
wydarzyło.Nicsięniestało,amimototrzęsłasięjakwfebrze.
Motocyklistajednakniezamierzałskładaćreklamacji.Przyłożył
palecdoust,apotembrodąwskazałnapiątkęzlasu.Następniesięgnął
posól,rozsypałjąnastoleinapisałpalcem:
–TYLNEWYJŚCIE?
Czyżbyśichznał?–pomyślałaTinka.Imteżpokazywałeścoś
głupiego?Amożeochlapałeśichwodązkałuży,gdyszli
tuposwoje…mięso.
WzdrygnęłasięnasamowspomnieniegłosuProsiaka.Zerknęła
wstronęstolika,przyktórymsiedzielinieznajomi,apotemwkierunku
okienka,zaktórymkryłsięDymitr.WielkiDymitrzeswoimtasakiem