Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byzotwartychżyłwypłynęłoświatło.
Niemartwsię,nawetjeśliwybuchnieszgejzerem,zdążęuczynić
twąśmierćaktemodkupienia.Mampraktykę,wtakichprzypadkach
wręczbezcenną.
Jaknazawołanieprzypominamsobierozkosznienieśmiałą
ośmiolatkę,którąspotkałemnieopodalparku.Zgubiłasięwdrodze
dodomu,więcochoczozaoferowałemjejpomoc.
Ipomogłem.
Naswójsposób.
Nadnamiwielkiiobojętnybaldachimnieba,podstopami
niezmierzonakrainamartwoty.
Tyija.Jeślinieliczyćptaków,niematunikogopozanami.
JesteśmyjakAdamiEwa,aletymrazemhistoriapotoczysięinaczej.
Gdziesięschowałaś?Zpewnościąwpobliżu.Alegdzie?Gdzie,
docholery?!
Nagledostrzegamcośpodejrzanego.WotulającejSzkieletora
płachcieziejedziura,którejkilkaminuttemujeszczeniebyło.Otwór
jestnatyleduży,żemogłabysięwnimzmieścić...
Nie,toniemożliwe!
Czyniemaszsumienia?!
Dlaczegopozbawiłaśmnietejjedynejprzyjemności?
Tężejęwsobieniczymskamielina,apotemniewierząc,nie
dowierzając,żewybrałaśwłaśnietakądrogęucieczki,nadrżących
nogachpodbiegamdokrawędziżelbetonowejpłyty.Przystaję,zduszą
naramieniu,spoglądającwdół.Ztyłu,zaplecamisłyszęszmer.
Odwracamsię,jednakwidzętylko...
Ciemność.